Wściekła na swojego ojczyma dotarła na przystanek autobusowy. Nie miała siły nawet sprawdzić autobusów. Dookoła niej nikogo nie było. Padał deszcz, założyła kaptur, położyła się na ławce obok przystanku i zamknęła oczy. Leżała tak ponad pół godziny. Usłyszała czyjeś kroki więc dalej z zamkniętymi oczami przesunęła się na bok ławki. "-Nie musisz się posuwać." Tego głosu nie słyszała od dawna. Wszędzie poznałaby głos taty. Serce zaczęło jej dudnić z wściekłości."-Co tam u Ciebie, u mamy?" Ciągnął dalej swoje zdanie. -Co tam u mnie kurwa?! Było się tym zainteresować parenaście lat temu, kiedy nas zostawiłeś!-krzyknęła na cały głos. Nadjechał jej autobus. Weszła do niego, stanęła w kąciku i usiadła. Jedna łza spłynęła jej po policzku. Łapiąc ją powiedziała cicho pod nosem "-Już nigdy mnie nie zobaczysz". Lekki uśmiech pojawił się jej na twarzy. Jadąc dalej, rozmyślała nad tym, jakiego to jednak ma wspaniałego ojczyma./nw
|