Dzisiejszego wieczora, nieco po kolacji, siadłam na parapet i zobaczyłam kobietę. Miała smutne oczy pełne łez. Pustym wzrokiem spoglądała gdzieś w nicość. Jej serce płakało tak głośno, że dało się to usłyszeć. Było tak delikatne, tak kruche, miało wiele ran. Z trudem biło. Kiedy mnie zobaczyła wyciągnęła rękę. Płacząc wołała o pomoc.Obwiniała mnie o taki stan rzeczy.To podobno przeze mnie. Moja naiwna natura zabija jej duszę. Dygocące ramiona, zapłakana twarz, rozlany makijaż, smutne oczy, powoli pękające na pół serce. Spojrzałam dokładniej, z żalem przechyliłam twarz i uświadomiłam sobie, że patrzę w swe odbicie w szybie.
|