[cz. 2] I tak też się stało, za chwilę zadzwonił telefon. Mama mi go zatem zabrała. Po 10 min. mi go zwraca, patrzę - 2 sms'y. Krasnal. 'Przyjedziesz do nas na boisko?'. Szczegół, że grali jakieś 6 km ode mnie. Wyszłam, wsiadłam na rower i pojechałam. A tam - Krasnal, Graboś, Komorniczak i Wiśnia. Przez brata byłam nabuzowana, miałam nadzieję na rozluźnienie. Na początku ok, wszystko fajnie. W końcu ich zboczone zachowania i teksty zaczęły mnie wkurwiać. Byłam całą wpieniona, ledwo opanowywałam emocje. Postanowiłam udać się do domu. Dobra, poszłam, pojechałam. W trakcie jazdy o mało się nie poryczałam, ta, zajebiście. Do tej pory chce mi się płakać. A do tego po grze jestem cała obolała, same siniaki i poranienia. A jutro lany.. Taa, zajebiste święta, nie ma co.
|