[ CZ1] Usiadłam na schodach, kiedy z naprzeciwka szedłeś Ty nieźle najebany. Podbiegła do Ciebie jakaś laska, a Ty ją odepchnąłeś i zacząłeś wrzeszczeć, że kochasz mnie i chcesz, bym to ja tam była. Wstałam i podeszłam do Ciebie. 'Spadaj' Warknęła tamta. 'Słuchaj, wołał mnie. Zaprowadzę go do domu i sobie pójdę, a następnym razem go pilnuj, bo jak się znowu upije, to znowu będzie gadał tę nieszczęsną prawdę' Wypaliłam i skarciłam ją wzrokiem. 'Słońce, wybacz mi. Proszę. Kocham Cię z całego serca, nigdy nie przestałem o Tobie myśleć.' Powiedziałeś, klękając na kolanach. 'Wstań, pójdziemy do domu i tak pogadamy, okej?' Zapytałam i pomogłam Ci wstać. Poszliśmy do Ciebie, położyłam Cię, zdjęłam koszulkę i przykryłam kocem. Gdy wydawało mi się, że śpisz, wyszłam i skierowałam się do domu. Po chwili usłyszałam Twoje krzyki i wołania, wróciłam się. 'Miałeś spać!' Krzyknęłam i znów zaprowadziłam Cię do pokoju. 'Nie odchodź, bo znów wyjdę za Tobą.' Powiedziałeś, przyciągając mnie do siebie.
|