Wyszłam na dwór, na moją ulubioną górkę, skąd miałam widok na skrawek morza. Usiadłam na ziemi i zaczęłam spazmatycznie szlochać. Mogłam sobie krzyczeć, mogłam przeklinać, mogłam wszystko - nikt by mnie nie usłyszał. 'Bądź szczęśliwy z nią. Przecież Cię kocham, Twoje szczęście jest najważniejsze. Ja sobie poradzę, powoli umierając.' Mówiłam sama do siebie. W końcu usłyszałam czyjeś kroki. Nie przestraszyłam się, chociaż nie wiedziałam czyje to kroki. 'Pewnie jakiś gwałciciel, zabije mnie.' Przechodziło mi przez myśl. Nie ocierałam łez, siedziałam tak cały czas, kiedy ten ktoś usiadł trochę za mną. W końcu się odwróciłam. 'Co Ty tu robisz?' Zapytałam szybko, ocierając łzy. 'Nie musisz ukrywać, że płaczesz. Ja też płaczę, gdy Ty płaczesz przeze mnie.' Powiedziałeś, odgarniając mi włosy. 'Masz nową laskę' Wyrzuciłam i spojrzałam Ci w oczy. 'Co nie znaczy, że jestem z nią szczęśliwy. Przy Tobie szaleję. To Ciebie kocham, ale nie chcę zwariować, a Ty mnie do takiego stanu doprowadzasz.'
|