mocno ściskałam w dłoniach poduszkę łkając znacznie ciszej, niż kilka minut temu. podniosłam wzrok i zobaczyłam wciąż niedomknięte drzwi. wyszedł. w odpowiedzi na mój pełen pretensji krzyk spakował wszystkie swoje rzeczy. zarzucił dwie granatowe torby na ramiona i przekroczył próg, nadal patrząc na mnie wzrokiem pełnym miłości. opuścił mnie - wcale nie dlatego, bo nie kochał. za bardzo Go raniłam. nie wróci. już nie usnę w Jego ramionach. już przenigdy.
|