Szłam szkolnym korytarzem i wrzeszczałam, że jestem za drużyną, której nienawidziła cała moja szkoła. 'Kurwa, młoda, ogarnij się, bo dostaniesz niezły wpierdol!' Słyszałam nieraz, ale nie zniechęcało mnie to. 'Mała, co Ty robisz? Uspokój się!' Próbowałeś doprowadzić mnie do porządku i wybić z głowy dalsze spacery po szkole. 'Zostaw mnie!' Warknęłam. 'Czemu taka jesteś? Przecież niedawno jeździliśmy na ich mecze, kibicowałaś naszym, a teraz Ci się tak odwróciło?' Spojrzałeś mi w oczy. 'Nienawidzę tego, co Ty kochasz, a kocham to, czego nienawidzisz.' Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, po czym się odwróciłam i poszłam. 'Czyli siebie też musisz nienawidzić!' Krzyknąłeś za mną. 'Nienawidzę siebie od dnia, w którym cię pokochałam.' Powiedziałam, w dupie miałam, czy to usłyszysz, czy nie. Szłam dalej i krzyczałam do końca dnia, że kocham tę pierdoloną arkę, chociaż w głębi duszy sama siebie zabiłam za ten wyskok.
|