-Marceli...-szepnęłam. i usmiechnęłam się, gdy chłopak zaczał bawić się zapięciem mojego stanika.
-Mhmm .?
-To szaleństwo.
-Wiem.Ciii kochanie.-wymruczał mi do ucha i przygryzł delikatnie jego płatek.
Przeszedł mnie dreszcz podniecenie.Kochanie.To brzmi tak banalanie, a zarazem tak nadzwyczajnie.Wplotłam palce w jego włosy, a on...On zsunął ze mnie spódnicę.To wszystko działo się tak szybko.Nasze ubrania lądujące na podłodze.Jego wargi, jego oddech na mojej szyi, moje jęki.Cięzko dysząc opadłam na poduszki, a on obok mnie.Ułożyłam głowę na jego torsie, a nogę przełożyłam przez uda chłopaka.Objąl mnie i muskał ustami moją szyję.
-Alicjo .?
-Taa.?
-Wiesz, że teraz się odemnie nie uwolnisz .?
-Owszem, uwolnię.
Podniosłam się i musnęłam jego wargi.Przygryzłam leciutko dolną wargę Marceliego, na co on zasmiał się cicho.Byłam jak pijana.Upiałm się szczęściem.Szczęściem, które nosiło jego imię.
|