|
Jak co dzień wracałam ze szkoły.Dziś było bardzo ślizko, niesamowicie mocno padał śnieg, a wiatr wiał gdzie chciał.Byłam cała biała, przechodząc koło sklepu przejrzałam się w jego oknie.Zobaczyłam jak bardzo rozmazał mi się tusz, ale nie chciało mi się ściągać rękawiczek żeby go wtrzeć więc szłam dalej, sama po białej ulicy,na której nie było ani jednej żywej duszy.I upadłam,poślizgnęłam się na lodzie.Przez parę chwil siedziałam na ziemi nie mogąc się podnieść.Nagle usłyszałam sodki głos mówiący:daj rękę,pomogę Ci.Doskonale znałam ten głos.Wolno podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Ciebie. Na początku nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.Podałam rękę. Wstałam.Popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy i powiedziałeś że musisz już iść. Nie zatrzymywałam Cię.Odszedł, a ja znów upadłam.To było straszne,ośmieszyłam się.A jednak nie, tak mi się tylko wydawało.Odwrócił się i powiedział: to ja może odprowadzę Cię do domu.Zgodziłam się bez zastanowienia.
|
Dodaj komentarz
