Pojechałam nad naszą rzekę... Nikogo tam nie było usiadłam sobie.Patrząc w wodę myślałam o Tobie.Mam dosyc tej ciszy,kiedy to sie skonczy.To przez mój niewyparzony pyszczek,ta kłótnia i decyzja o odpoczynku od siebie,dobijało mnie to totalnie,pewnie się już nie odezwie.Tak strasznie za nim tęsknie .-wymamrotałam pod nosem.Waptrując się w rzekę pwiedziałam : kocham Cię.-ja też Cie kocham .Zamknełem oczy na dzwięk Twojego głosu.Nie wierzyłam stałeś cały czas z mną stał.-ale musimy to skończyć .To jest bez sensu...-nie chce ze mna być to koniec.-ta myśl wbiła mi potężny sztylet w serce,wybuchłam płaczem.-nie szepnełam...-co mówisz?-nie kurwa! rozumiesz nie zgadzam sie nie!!! darłam sie jak oparzona przez łzy.-Nie skonczymy z tym nie!-patrzyłeś na mnie jak na ostatnią idiotke... Skarbie... nadal chcesz ,żebyśmy się nie odzywali do siebie?-co kurwa?-no chce skonczyć z tą cisza!I w koncu Cie przytulic.-stałam wryta.Podeszłeś do mnie i oplatając swoimi wielkimi ramionami ,pocałowałes.
|