zbierając siły po całonocnym płaczu poszłam do kuchni. chwyciłam za kubek wrzucając do niego torebkę melisy - podobno uspokaja. obserwując parującą wodę z czajnika myślałam o tym jak miło byłoby, gdybyś i Ty wyparował. z jej głowy. dość już miałam gigantycznych worów pod oczami z niewyspania, zapuchniętych oczu i rozwalonych zdjęć z imprez. dosyć miałam dzieci na drodzę krzyczących Twój pseudonim. dosyć miałam stawiania po raz setny wody na gazie, bo ta zawsze zdążyła wystygnąć, gdy o Tobie myślałam. nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam na czajnik w swej dłoni. znów chuj strzelił gorącą herbatę.
|