`To straszne, że ktoś, o czyim istnieniu jeszcze rok temu nie miałam pojęcia, kto pojawił się zupełnie przypadkowo, nagle i nawet pewnie tego niechcąc, wywrócił moje życie do góry nogami. Co gorsza, specjalnie o to nie zabiegał, a ja zupełnie bez walki, z radością nawet, oddałam mu władzę nad sobą. Nie uważasz, że to okrutne? Czuję się jak więzień. I co z tego, że dookoła nie ma krat? Kraty są we mnie, w mojej głowie, tylko on może mnie od nich uwolnić. Nie, właściwie nawet on tego nie może. Runęłyby same, gdyby mnie kochał. Wtedy czułabym się wolna, choć nie wiem, czy bym była, bo przecież dalej nie mając o tym pojęcia, dyktowałby mi każdy ruch. Więc miłość jest tylko złudzeniem wolności? Nie czujemy kajdanek, choć przecież nikt ich z nas nie zdjął? Wmawiamy sobie, że to bransoletki, a prawdziwie wolni stajemy dopiero wtedy, gdy miłość wygasa?
|