- ej, ej, ej gdzie tak pędzisz? - przed siebie. - ej, no coś ty, poczekaj gdzie lecisz? pytam poważnie. - przed siebie byle dalej. nie mogę już tu wysiedzieć. nosi mnie. - może byś chociaż przeczekała ten swój napad i przemyślała to porządnie? - a po co jak wiesz że i tak po chwili wrócę. daj mi ta możliwość nacieszenia się tym, że poszłam choć i ten jeden kilometr i potem bym mogła wracać w deszczu ciesząc się z własnej głupoty. i żebym mogła zobaczyć jak stoisz przed swoim domem i czekasz tam na mnie. bo wiesz że poszłabym do Ciebie pochwalić się ze znowu mi się udało wyrwać. i zaprosiłbyś mnie do środka na kubek ciepłej sagi owocowej i potem odprowadziłbyś mnie do domu żegnając słowami 'jesteś niemożliwa'. błagam, daj mi ta możliwość. - no to idź. a ja wstawię wodę za 10 minut. - dzięki. i przyszykuj mi jakąś bluzę bo będzie mi zimno. - masz to jak w banku. - kochany jesteś.
|