- Amanda! Amaaaaaaaaaanada! - znowu mnie nie słyszy. podchodzę do niej i ciągnę za rękaw. - O! Kim. Cześć. Co słychać? - Wołam cię już chyba od piętnastu minut, a ty nie reagujesz. - mówię z irytacją - Co się dzieje? - Nic, zamyśliłam się. - Myślałaś o nim, tak? - spytałam ze smutkiem. - Tak. - Z czasem ból minie. Może nie zupełnie, ale nie będzie już taki dominujący. - próbowałam ją pocieszyć. - Kim, przestań. Proszę. umilkłam, porażona potęgą rozpaczy mojej przyjaciółki. przecież minął już ponad rok. a ona codziennie przychodzi tu. do tego parku. siada na tej samej ławce. i patrzy przed siebie niewidzącymi oczyma, wspominając miłość swojego życia.
|