Przez jej głowę przemijały wspólne chwile.Stała w anielskiej białej sukience Na środku długiej szarej drogi.Wiatr rozwiewał jej czarne, kręcone włosy.Promienie ciepłego słońca osuszały łzy,które bez ustanku napływały do przeogromnych niebieskich oczu. I kiedy miała ochotę już uciekać w niewiadomą stronę, niewiadomym celu-on złapał ją za dłoń, chowając ją w swych silnych , bezpiecznych ramionach. Płakali oboje. Teraz już ze szczęścia ciesząc się swoją obecnością.Wpatrywała się tylko w jego brązowe oczy w których odbijało się zakurzone słońce. Tak jak wtedy. Wszystko wróciło. On wrócił.
|