..odszedłeś z pustką w oczach,
nie potrafiłeś nawet spojrzeć na moje zły.
Powoli się oddalałeś,
A ja zapadałam się w nicość.
Upadałam coraz niżej,
Nie widząc już Ciebie.
Twoje ręce nie próbowały mnie zatrzymać,
Zatracałam się coraz bardziej, upadałam na dno..
Patrząc jak się staczam,
Odchodziłeś z triumfem na twarzy..
Zrozumiałabym cie,
Gdyby nie fakt, że kilka dni wczesniej
Wmawiałeś mi, ze nigdy mnie nie zranisz..
Ze kochasz na zawsze..
..po kilku miesiącach, gdy już prawie wydostałam się z dziury bez dna,
widzę Cię uśmiechniętego, tak szczesliwego bezemnie,
i kolejny raz upadam.. daję się ponieść emocjom,
spadam w dół,
oczekując niemożliwego..
że jednak zechcesz mi pomoc..
spadam..
ale nikt mi nie pomoga..
wolam ale nikt mnie nie słyszy..
stoisz nademną
z tym cholernym triumfem na twarzy i patrzysz jak się staczam..
..ale i tak cię kocham..
|