Młoda dziewczyna w kącie siedziała Łza jedna za drugą po twarzy leciała W pięściach starą fotografię zaciskała I jakieś słowa szeptając powtarzała Gdy dłoniej jej mocniej się zaciskały Żyły coraz słabiej tętnem pulsowały A ręce także smutek wylewały Jak wino białą skórę splamiały Oczy choć żywe...się nie otwierały Że żyją znak tylko łzy dawały Gdy tak kapały...spod powiek leciały I bardzo gorzki smak miały A może do świec tak mówiła? Które wcześniej sama zapaliła Jak na mogile je poukładała W jasności na zawsze zasnąć chciała A szeptała coś bardzo dziwnego Jakby prosiła...jakby błagała... " Boże, zabierz mnie do niego...
|