Zamykasz oczy, jak sen pełna tajemnic Nastroje od śmiechu, przez płacz, spokój i nerwy To nie pierwszy raz myśli pogrzebały wiarę Że gdzieś tam oczy łzawią...oczy szare... Dzwonisz...Znów nikt nie odbiera Pewnie już mu nie zależy...Pewnie znów poszedł na melanż... To boli wiem, ciągle martwi cię, że się nie pozbiera A może jednak...A może teraz... Na drugi dzień już nie pamiętasz, chcesz to wyrzucić W objęciach szczęścia smutek ulatuje z wnętrza Powłoka pęka i wiem, że to wróci Zakłóci ciszę...cóż, wiem, dlatego piszę Pierwsze marzenia z tobą wieczne Plany..trwałe jak bit wkuty w refren Pieprzę jak kto osądzi, to dla ciebie To najważniejsze, to..to chcę powiedzieć Życie samemu...O nie otarłem się nieco Z tobą splecione jak błękit i beton Detox dla nadziei, że tego nie zburzy nic Ta nadzieja trzyma wczoraj, jutro, dziś...
|