Chciałabym słyszeć oddech parującej szyby. Gdy nad ranem budzę się jeszcze w mroku.
Choć nowy dzień niesie coś nie rozpoznanego jeszcze, chciałabym poczuć cień spadających kropli deszczu. Mówić, że to łzy, że ziemia płacze zdeptana złością zakutą w ostrogi. Chciałabym widzieć co czai się za mgłą. Papierosowym dymem niewygasłych wulkanów, unoszących sie z każdym drżeniem martwych płuc.
Przykładam ucho do ziemi przykrytej płaszczem traw. Łaskocze mnie swym wyrzutem, że żyć można inaczej. Nie mówi jednak jak...
|