 |
Nie chce wracac w tamte miejsce
gdzie wszystko sie zaczeło i odnalazłam szczescie !
|
|
 |
Często Twój błąd w Twoich oczach nie jest Twoim błędem,
ta sama historia dla obojga pisana oddzielnie,
jedna strona wini drugą, a ta nie chce się przyznawać,
to się kreci w kółko, bo tak trudno nam przepraszać.
|
|
 |
Ty i Ja
Mamy świat w który pragniemy zamieszkać...
|
|
 |
I I proszę Boga,
Nigdy więcej, niech nie pozwoli na to,
By ktoś trafił w moje serce !
|
|
 |
Miłość dała im siłę i pełną wiarę
on i ona trwają w tym uczuciu stale...
|
|
 |
Nie było tak dobrze, jak do tej pory
podpisuję album ze zdjęciami love story
patrzę na nie i pamiętam każdą chwilę
dziekuje Ci za nią ty dajesz mi siłę
|
|
 |
Dzięki Tobie skumałam że ten brzydki świat jest piękny,
I nie liczy się tutaj nic (nikt) tylko momenty.
|
|
 |
Bo dla mnie jesteś wszędzie
A kiedy zamykam oczy to właśnie Ciebie widzę
Jesteś wszystkim, co znam
Dzięki temu wierzę, że
Nie jestem sama
Bo dla mnie jesteś wszędzie
A kiedy łapię oddech
To Tobą oddycham
Dzięki temu wierzę, że
Nie jestem sama !
|
|
 |
|
Uczucie między miłością, a obojętnością, jest jak żar. Nie jest już ogniem, ale wciąż czuć od niego ciepło.
|
|
 |
zapaliłeś mi przed oczami zapałkę, a następnie zgasiłeś palcami. chwilę później wsadziłeś rękę pod bluzkę, bez zawahania. kiedy spytałam co robisz, odpowiedziałeś, że chcesz się dorwać do mojego serca. spytany dlaczego, uznałeś że chcesz zgasić jego płomyk równie dosadnie co ten zapałki. podziękowałabym za troskę, ale nie lubię być ironiczna.
|
|
 |
cały dzień oczekuję momentu, kiedy mogę zamknąć oczy, prymitywnie drżąc powiekami z obawy, że nie uda mi się przypomnieć rysów Twojej twarzy. marzę. marzę bez nadziei, ale z uśmiechem, że mogę Cię mieć chociaż w takiej postaci. zasypiam, starając się przypomnieć Twój zapach. kurczowo ściskając poduszkę prawie potrafię oszukać samą siebie, że przytulam właśnie Ciebie, że czuję Twoje kości miednicze, uwierające mnie w tył pleców. później najgorszy moment, budzę się, gwałtownie siadając na łóżku. po mojej koszuli ciekną strużkiem łzy. podnoszę powieki, wiedząc że znowu uciekłeś. spoglądam przez okno, siadając na parapecie. nie. najpierw odsuwam znicze, które mam przygotowane każdego dnia, żeby Cię odwiedzić. siadam obok nich i szepczę po cichu, żebyś dał mi chwilę na zebranie się i zaraz do Ciebie pędzę, żeby jak codzień zostawić ślady szminki na Twoim imieniu, wygrawerowanym na marmurowej płycie.
|
|
|
|