 |
nie wiesz kiedy, głowa traci kontrolę, w spodniach robi się cieplej, choć w sercu chłodno, niejeden facet wybrał tak, kiedy poległ, niejedna panna zgubiona traciła godność.
|
|
 |
i gdy spotkacie się przypadkiem gdzieś na mieście, jest jakoś dziwnie, cholernie śmiesznie, rzucone cześć ot tak, po dłuższej chwili, pustka pomiędzy ludźmi, którzy przecież razem żyli.
|
|
 |
jak to jest, że gdy trzeba radzić sobie, nie możecie żyć w tym samym miejscu, choć osobno,
|
|
 |
w jej oczach łzy, w twoich tylko bezsilność, bo nie umiesz płakać, nawet gdy jebie się wszystko.
|
|
 |
posłuchaj, chodź ze mną, chociaż zupełnie nie wiem dokąd, chodź ze mną, by sens nadać życia krokom .
|
|
 |
to życie sypie się nam z rąk niczym puzzle, biegniemy na ślepo, chuj z tym co będzie później.
|
|
 |
pierdol co ma wzięcie, rób co w środku czujesz, nikt tu ręki ci nie poda, jeśli sam się nie szanujesz.
|
|
 |
ciągle chcemy zmieniać ten świat, choć nie da się bez strat.
|
|
 |
na pewno znasz takie noce, ten destrukcyjny moment, w którym każda myśl waży grubo ponad tonę.
|
|
 |
możesz się wkurwiać, lecz tak po między nami, nie chciał byś patrzeć na świat moimi oczami.
|
|
 |
jebać bzdury , tłumaczyć się przed nikim nie musze, ide przez życie ze środkowym palcem uniesionym w górze.
|
|
 |
''Nasza wielkość miała iskrzyć a wygasa, gdy tak teraz na nią patrzę a ty milczysz
czuję wilczy głód, szukam słów których nie znam
a teraz poczujesz chłód, już nie potrafisz przestać.''
|
|
|
|