 |
dzisiaj zamiast na szczyt, mają bliżej do piachu
i już nie żałuję ich, choć potrzebowałem czasu.
|
|
 |
zbijam pionę ze strachem, czas lepsze życie zacząć
on daje odwagę, by cały ten burdel ogarnąć.
|
|
 |
myślisz, że wygrasz turniej, chociaż odpadłeś w grupie
jak wbijam w Ciebie chuja ziomuś, to nie jest kumpel,
bo prawdziwy przyjaciel w ogień za Tobą pójdzie
nic nie warte znajomości po czasie tracą wartość
u mnie z ludźmi, jak z rapem - nie ilość, tylko jakość.
|
|
 |
znałem w moim życiu wielu amatorów przygód
seks, dragi, dance, weekend latali na przytup
wtedy byłem dla nich śmieciem, nie chciałem wciągać syfu
dzisiaj jadę furą, oni leżą brudni od rzygów!
|
|
 |
gdzie tego szukać? I jaką nosi nazwę?
ile razy upaść, by odnaleźć równowagę?
|
|
 |
jutro krzyczy do nas "siema", dzisiaj wali nas po mordzie
wczoraj to historia, tak jak za szerokie spodnie
teraz jedno, co się liczy, to żyć z samym sobą w zgodzie
i by dalsze życiorysy już pisały się spokojnie.
|
|
 |
idzie burza, wiem, wiatr rozwiewa mgłę,
a ja uczę się żyć, każdym kolejnym dniem.
|
|
 |
jak wtedy gdy ostrzegałaś mnie, że wszytko jest nie tak,
a ja czułem, że wgniata mnie w ziemie ten pieprzony świat.
choć łączy nas piękno spadających gwiazd,
stoję w drzwiach, ostatni raz życie traci smak, pryska czar.
|
|
 |
każdy dzień oddala nas, odliczam czas,
do momentu w którym, znów zostanę sam, kurwa mać!
znów nie mogę sobie spojrzeć w twarz,
bo się boję, że zobaczę ten sam emocji brak.
|
|
 |
z drugiej strony są pozory i codzienność - rzygam nią,
jak w Twoich oczach widzę, że jesteś daleko stąd.
Twoje łzy, na ich widok, mam ochotę skoczyć z okna,
bo nie mogę znieść, że jesteś dla mnie coraz bardziej chłodna.
|
|
 |
pamiętam jak zapytałem czy mnie kochasz jeszcze, odpowiedziałaś: nie wiem,
przeszły mnie dreszcze pomyślałem, że nie ma mnie bez Ciebie.
|
|
 |
choć łączy nas zawieszenie na fakturze sufitu,
i ból, uzależnienie od naszych kryptonitów.
i strach, że brak nam cierpliwości do kompromisów,
i śmierć, która często przychodzi tak po cichu.
|
|
|
|