 |
|
Pisze co czuje, czytam głupoty.
|
|
 |
schowaj mnie, ukryj przed światem, bądź tym cholernym najbezpieczniejszym miejscem na ziemi, w które zawsze mogę uciec. / smacker_
|
|
 |
kolejny raz dałam mu się wciągnąć w tę chorą grę i zaufałam jak jakaś popierdolona. / smacker_
|
|
 |
Paradoksalne, że przez te przyjemne wspomnienia cierpimy najbardziej.
|
|
 |
prosiłam tylko o to, byś nie pozwolił mi uzależnić się od twojej obecności, od twoich esemesów, słów, od swojej osoby. tylko przed samym sobą nie umiałeś mnie uchronić. / smacker_
|
|
 |
daję sobie radę, spokojnie. przecież to, że odszedłeś i aktualnie już się nie znamy nic nie zmienia. to nic, że nie budzi mnie słodki esemes, że na dobranoc nie dostaję krótkiej bajki, która zawsze kończy się szczęśliwie, że nie mam na własność ramion, w które mogłabym płakać i wtulać się z pełną ufnością. nieważne, że nie ma przy mnie osoby, która dawała poczucie bezpieczeństwa i tego pieprzonego szczęścia, nawet jeśli wszystko inne się waliło. / smacker_
|
|
 |
chyba potrzebuję czegoś stałego. bo jaki jest sens wiązać się z kimś tak samo niezdecydowanym jak ja ? to nie ma sensu, chyba, że chodzi o ciebie./ smacker_
|
|
 |
1 ) poczuła, że musi wyjść z domu. jedno z tych pragnień, które teoretycznie nie ma żadnego głębszego sensu, ale nie jesteś w stanie się mu oprzeć. wszystko zostawiła w domu, nawet telefon. celem było całkowite odcięcie się od świata, ludzi. nie dbała o to, jaki był dzień i że jest już dawno po zmroku. halloween ? bajeczka, aby przestraszyć dzieci. kpiła z całego tego zamieszania wokół świata duchów i istot nadprzyrodzonych. biegła, w to miejsce, które jako jedyne było świadkiem jej łez. gałązki trzaskające pod podeszwami je butów wydawały jej się zabawne. były takie słabe, potrafiła je złamać jednym, nieskomplikowanym ruchem. tak samo jak ją kiedyś.. nie, nie mogła o tym myśleć, nie chciała. to nie była jej wina. to był wypadek, śmiertelny wypadek. pieprzone gałązki, łamią się jak palce. zatkała uszy, aby ich nie słyszeć. była na miejscu. spokój, cisza mącona tylko powiewami wiatru. usiadła na brzegu, palcami wodząc po tafli wody. niesamowicie chłodna. cisza. wiatr. szloch.
|
|
 |
2) zaraz, szloch? przecież nie jej. rozejrzała się wokoło. nic. tylko lasy, puste, głuche. spojrzała w dół, słabą widoczność umożliwiał delikatny blask księżyca. na piachu napisane jedno słowo. "SUKA". uderzyła ręką w to miejsce, przegarniając ziarna piasku. płacz ustał, tylko po to by zamienić się w kpiący, kobiecy śmiech. był taki znajomy. myślała, że już nigdy go nie usłyszy, bo przecież.. nie, to niemożliwe.. a jeśli.. ? poczuła mocny uchwyt palców obejmujących jej kostkę. ręka ciągnęła ją w dół, w stronę wody. i cały czas ten śmiech, mieszał się teraz z jej rozpaczliwym wołaniem o jakąkolwiek pomoc. na marne. imię jej martwej przyjaciółki, jej ofiary, było ostatnim słowem, jakie wypowiedziała w swoim życiu. / smacker_
|
|
 |
uważaj, bo ucieknę Ci, zanim nauczysz się mnie zatrzymać. / smacker_
|
|
 |
Zadziwiające ile wspomnień daje mi ten rok szkolny.
|
|
|
|