 |
|
gdzie byłeś , kiedy tonęłam we łzach?gdzie byłeś, kiedy potrzebowałam przyjaciela?gdzie byłeś, kiedy moje serce wołało? gdzie byłeś , kiedy upadałam po raz kolejny ? gdzie byłeś , kiedy nie mogłam zasnąć ? gdzie byłeś , kiedy skaleczyłam palec ? gdzie byłeś , kiedy wiatr mocno wiał mi w oczy ? gdzie byłeś , kiedy ciemne mury bloków stawały się domem ? gdzie byłeś , kiedy nie miałam już sił biec dalej ? gdzie byłeś , kiedy było mi zimno? gdzie byłeś , kiedy butelki po wódce wypełniały moje szuflady ? gdzie byłeś , kiedy siwy dym unosił się z uchylonego okna moje pokoju ? gdzie byłeś , kiedy nadgarstki zaczynały zdobić szachownice ? gdzie byłeś , kiedy zaczynałam przeklinać ? gdzie byłeś , kiedy Twoją ukochaną niszczyło życie ? gdzie byłeś , kiedy po prostu Cię potrzebowałam ? nie chce wiedzieć gdzie wtedy byłeś . wystarczy mi fakt , że na to wszystko pozwoliłeś i mnie zostawiłeś . na swój sposób umiem żyć bez Ciebie i nie chce tego zmieniać.
|
|
 |
zmieniło się tylko to, że wokół leży więcej chusteczek, znam na pamięć więcej tekstów smutnych piosenek i jest trochę ciężej. nic poza tym. / smacker_
|
|
 |
krzyczę, nie wydając z siebie dźwięku. wykrzykuję twoje imię, wołam o pomoc. czuję, jak pętla zaciska mi się na szyi. dusi mnie i nie mogę złapać oddechu. kolejna rana nie przestaje krwawić. i to we mnie milknie, jedyny odważny głos, którym umiem się do ciebie zwrócić. zostało tylko echo, wciąż nieme łkanie. chodź tu. uratuj mnie. / smacker_
|
|
 |
gardzę ludźmi którzy nie pija w sylwestra .
|
|
 |
byłeś tu. chwilę temu. czułam twój zapach, twój wzrok na sobie. podeszłam do ciebie niepewnie, a ty zamknąłeś mnie nagle w swoich ramionach. wtulona w twój tors uroniłam łzę, a ty wdychając zapach moich włosów szeptałeś, że prawie umarłeś tam, beze mnie. a potem pocałowałeś, najpierw delikatnie, jakbyś bał się mnie zniszczyć, a potem tak, jakby od tego zależało moje życie. i uzależniłeś mnie od siebie, na nowo. i przycisnąłeś gorące wargi do mojego czoła, kciukami gładząc kości policzkowe, ucząc się mnie na pamięć. i cicho szepnąłeś, że musisz odejść, na zawsze. zniknąłeś. a razem z tobą cała ja. i właśnie teraz umieram we śnie. to podobno najspokojniejsza śmierć. dla mnie najbardziej bolesna. / smacker_
|
|
 |
w efekcie jednak, wcale się nie pomyliłam. wróciłeś, jak powiedziałam. z tymi oczami szczeniaka i kwiatkami w ręku. zapomniałeś tylko o tej części naszej rozmowy, kiedy powiedziałam "nieważne czy wrócisz za pięć minut, czy w przyszłym roku, będzie już za późno." spóźniłeś się, mój drogi, a dziewczyny takie jak ja bardzo cenią punktualność. / smacker_
|
|
 |
tak cholernie cię nienawidzę w chwilach takich jak ta. / smacker_
|
|
 |
pieprzony ucisk w klatce piersiowej, uniemożliwiający oddychanie mówi mi, że nie jesteś tego wart. i chyba nigdy nie byłeś. / smacker_
|
|
 |
nie znalazłam cię ani pod choinką, ani nigdzie w pobliżu. może Mikołaj uznał, że w tym roku nie byłam wystarczająco grzeczna. / smacker_
|
|
 |
cofnąć czas, zapomnieć, albo iść naprzód. jedyne istniejące opcje. i wszystkie niewykonalne. / smacker_
|
|
 |
dałabym ci całą siebie na gwiazdkę, ale nie wiem, jak twoi rodzice zareagowaliby na widok leżącego pod choinką martwego ciała z przylepioną karteczką z twoim wykaligrafowanym imieniem. / smacker_
|
|
|
|