 |
Siedzi to we mnie - chęć odwdzięczenia się ludziom, częściej za wszystkie gówna, mniej za dobre rzeczy, ale pomińmy. Szczypta chamstwa, w sumie to nawet spora, lecz nie uściślajmy. Lubię jak ktoś się musi starać, jak coś go to kosztuje i nie lubię dawać siebie za nic. Nie lubię jak ludzie nie dają nic od siebie, choć ja czasem nie poświęcam nic, równocześnie oczekując. Tak, bywam naprawdę niewdzięczna. I chyba to polubiłeś.
|
|
 |
Rodzice przeważnie kazali mi założyć dodatkowy sweter czy wsunąć się pod koc, gdy zmarzłam. U babci była pierzyna, która bardziej dusiła niż ogrzewała. Każdy facet poza Nim? Odruchowo na dotyk mojej zimnej dłoni reagował dygnięciem i odsunięciem się. Jest jedyną osobą, która panikuje jakimś "jaka jesteś zimna, chodź tu", przygarnia mnie do siebie i znosi lodowate części mojego ciała stykające się z Jego gorącym brzuchem.
|
|
 |
Jazda pociągiem, uwielbiam. Szczególnie gdzieś dalej, w towarzystwie ludzi, którzy nie mają o mnie bladego pojęcia, a jedynie przypisują historię, którą sami sobie utworzą. Nie wyglądam źle - białe trampki, jasne jeansy, bluza w odcieniu pudrowego fioletu, włosy w kucyku. Z każdym kolejnym kilometrem, którego przemijanie obserwuję przez szybę, oczy robią się coraz bardziej szkliste i szczelniej podciągam nogi pod brodę. Tym ludziom na około kraja się serce, bo wierzą w ogrom mojej wyimaginowanej tragedii. Myślą, iż przeżyłam dramat - a nie, że jestem słaba i życie mnie zwyczajnie przerasta.
|
|
 |
I już było trochę wina, i łzy w oczach, i słowa mimowolnie same wypływające z ust. Powoli zaczynałam narzekać, kurwić na życie, na każdy jego element, nie rozumiejąc wszelkiej niesprawiedliwości, zastanawiając się czemu, dlaczego tak, teraz, za co. Zagryzałam dolną wargę, hamując łzy. Kołysanie się w przód i tył, analizując Jego odpowiedzi, a właściwie jedną zaledwie, bo tylko ona do mnie w miarę dotarła - "za mało pijesz".
|
|
 |
Znów się nie wyspałem. Wróciłem nad ranem do domu, jeszcze przed progiem przywitał mnie Ojciec - w ręku trzymał list zaadresowany do mnie. Poznałem natychmiastowo od kogo jest, po piśmie. Otworzyłem go najszybciej jak potrafiłem i zacząłem czytać. Ojciec nie odrywał ode mnie wzorku, chciałem w tym liście znaleźć wątek, w którym będzie - wychodzę jutro, kup browary i czekaj na mnie na ławce. - nie było tam tego. Było coś innego, coś gorszego nie tylko dla mnie. Miał mieć drugą rozprawę. Drugie rozpatrzenie całej sprawy co łączyło się z jednym - wyższy wyrok, więcej zeznań, świadków, którzy swoją prawdę wyssali z palca i problem, że każdy z naszej ferajny może trafić za kraty. - Zaczynam odliczać dni do rozprawy, nie uciekam. Nie mogę zostawić go samego. - zaczynam mówić sam do siebie, ręce mi się trzęsą. Wypuszczam z rąk list, który upada na ziemię - wraz z upadkiem kartki papieru, prysła nadzieja. | niby_inny
|
|
 |
Chciałbym znów zobaczyć Ją tylko w mojej koszulce, niezdarnie zawiązanym koku, bez makijażu. Nie koniecznie biegającą od rana w kuchni, a w moim łóżku kiedy otwierała swoje cudowne roześmiane zielone oczy. Dziś budzę się kolejny raz sam, plany, które były nie sprawdzają się w najmniejszym stopniu. | niby_inny
|
|
 |
Na siłę we wszystkim możesz dostrzec jakiś pokręcony podtekst. Jak będziesz w tym cholernie cierpliwy to wierzę, iż każdy mój ruch odczytasz na swój sposób, na swoją taktykę gnojenia mnie. Ufam temu, iż ulepisz potężną broń przeciwko mnie i nie chybisz, strzelając całym moim rzekomym dziwkarstwem w Niego. Nie pomylisz kierunku, lecz nie trafisz. Uderzysz w tą nieprzerwaną osłonę. Znasz to...? Uhm, to poznaj. Zaufanie.
|
|
 |
Wszystkie wspomnienia mnie niszczą, mam wciąż jej obraz w głowie. Nieziemsko piękna szatynka, metr sześćdziesiąt osiem, piękne, zawsze roześmiane zielone oczy, idealne usta, za którymi kryły się zawsze idealnie białe zęby. Jędrne piersi, tyłek - kształty o których marzy każdy facet. Mocny charakter, potrafiła wytrzymać wszystko, dla miłości była gotowa oddać życie. Ale spierdoliłem, wiem. Nie doceniłem tak naprawdę, jakiego skarba miałem codziennie w swych ramionach. Jaka cudowna dziewczyna, budziła mnie rankiem pocałunkami. Brakuje mi jej, bardzo. W nocy nie mogę zasnąć, poduszka jest przesiąknięta jej zapachem. W moim pokoju, nadal walają się jej rzeczy - na biurku stoi pełno jej zdjęć, naszych wspólnych, które zajmują honorowe miejsca. Wszystko mi o niej przypomina, nawet kiedy patrzę na fotel widzę ją owiniętą w koc, trzymającą w ręku gorącą herbatę i patrzącą mi prosto w oczy. Miałbym wszystko, gdybym miał nadal ją. | niby_inny
|
|
 |
Kiedyś straszył wroga, dziś w rękach Boga...
|
|
 |
Przepraszam, jestem tylko skurwielem bez uczuć. Nie potrafię kochać. | niby_inny
|
|
 |
Przypomnisz mi jak pachniesz? Jak słodko się śmiejesz? Przypomnisz mi ton swojego głosu? Dotyk? Przypomnisz mi jak wspaniale było patrzeć Ci głęboko w oczy? Przypomnisz mi jak to było kochać? Jak to było, kiedy byłaś obok mnie? | niby_inny
|
|
 |
Nawet wiatr nie daje o sobie znać, że jest wciąż obok Nas. Jest jak zaklęty, pogrążony w smutku razem z nami. Wszystkie mordki, które stoją obok mnie są przygnębione - z ich oczu kapią kolejne łzy. Wpatruje się bez wypowiadania słów w jego zdjęcie na pomniku. - 6 miesięcy, kurwa. Stary jak ten czas leci. - rozmawiam z nim w myślach, mam tą cholerną nadzieję, że On mnie słyszy, że patrzy na mnie. Moja siostrzyczka zaczyna tupać nogami z zimna, biorę ją na ręce - bawi się sznurkami od mojej bluzy, kładzie głowę na moim ramieniu, a swoją małą rączką ociera mi łzy z policzka. - Nie płacz Dawiś. - patrzy mi prosto w oczy i zaczyna się jeszcze bardziej smucić. Znów pyta kiedy Sebastian przyjdzie, dlaczego jego zdjęcie jest "naklejone" na pomnik, jak zdjęcie Babci, setki pytań. Jak wytłumaczyć dziecku, że ktoś już nie wróci? Przecież tak się nie da.. | niby_inny
|
|
|
|