 |
Jak dym z papierosa unoszę się ponad ten jebany mętlik
|
|
 |
Co, żyję sobie fajnie, a codzienna ucieczka to błąd? Ziom, minę cię na starcie i zdubluje na rękach po sos
|
|
 |
Życie ma wiele dla nas, co ranka
Więc nie sugeruj mi, żebym miał się zamartwiać
|
|
 |
Chce się widzieć na szczycie, wiedz, że dalej go gonię
|
|
 |
kłamca, kłamca w dupę pierdolony judasz
nie ujdzie ci to płazem, prędzej czy później skumasz
|
|
 |
Brutalnie walcząc, rozrywa tożsamość i cokolwiek zrobię, to zawsze za mało
|
|
 |
Tak wiele chcę powiedzieć, ale czuję się jak frustrat Strach przed Twoją reakcją knebluje mi usta
|
|
 |
Tyle pytań chcę ci zadać, które mi w głowie siedzą Ale zbyt boję się, że zadasz mi ból odpowiedzią
|
|
 |
Może już tylko szlochać, nic tu nie dają słowa, wspomnienia może już schować, nic już nie będzie od nowa, jutro to smutek, choroba, wczoraj to śmierć, zobacz! //Mam Na Imię Aleksander
|
|
 |
wiem czego potrzebujesz, pupą szczuje
noce bezsenne, bez sensu, bez seksu, przy tobie spalam się,
wiem po co przyszedłeś, wiem że na to czekasz,
lubię czuć twój oddech na moich plecach
nie irytuj się tak, lubię jak sapiesz w chwilach zapomnienia
|
|
 |
Chcę Ci dać połowę szczęścia, byś poznał czym jest uśmiech
Połowę wiary w siebie, to wszystko łatwiej pójdzie
|
|
 |
I bez żadnego strachu bierz to sobie do serca
Nie bój się płaczu, czasami w każdym coś pęka
|
|
|
|