 |
Czy to że ktoś jest chory i zaszły ogromne zmiany w jego wyglądzie coś dla was zmienia? Prosze o szczere odpowiedzi
|
|
 |
Potrzebuje pogadać z kimś, odezwie sie ktoś?
|
|
 |
Jesteś skurwysynem, wiesz? Nie liczysz sie zemną, masz gdzieś co mówię, masz gdzieś moje uczucia. Nigdy bym nie zrobiła nic, zeby cie skrzywdzić. Ty tylko przepraszasz, a nie zrobisz nic żeby nie musieć tego robić. Jestem twoją dziewczyną, kiedy ja siedze w domu, ty z kolegami jeździsz sobie do mias oddalonych o 120km. Dlaczego? "Bo tak mi sie podoba, nie jestem uwiązany" No okej, ale nawet nie zapytałeś co o tym myśle tylko oznajmiając mi to wyłączyłeś telefon, a na drugi dzień jakby nic sie nie stało. A ja płakałam, płakałam całą noc, kolejny dzień, znów noc i płacze do teraz. To już nawret nie płacz tylko wycie z bólu. Zebys chociaż naprawił. Wiesz co jest abstrakcyjne? Że ja ide sama do lekarza i jest wielka spina, powiem cześć koledze i ty nie rozmawiasz ze mną przez pare dni. A ty? Ty przytulasz sie z innymi, robisz co chcesz i nie obchodzi cie co czuje. bo przecież "to jest nic", a jak ja bym to zrobiła zwyzywałbyś mnie i dostałabym w morde. Miło nie? // sollente
|
|
 |
pozwolę chodzić po mojej głowie tylko Tobie
|
|
 |
obejmę
oplotę
byś nie musiał się martwić
o jutro i wczoraj.
|
|
 |
Twoja koszula
wprawia mnie w dreszcze
ramiona jak wyspy
szerokie podziwiam
|
|
 |
Jesteś pierwszą osobą, której powiedziałam o sobie wszystko
|
|
 |
"Z twoich ramion widzę niebo drżące rozkoszą...
Spadła gwiazda. I druga, i trzecia. Prawdziwa to epidemia!
Widać dzisiaj niebem jest ziemia,
dlatego się gwiazdy przenoszą..." (M.P.Jasnorzewska )
|
|
 |
Czemu to robimy, co? Mam na myśli ludzi w ogóle. Dlaczego interpretujemy każde przykre zdarzenie jako wielką, czarną strzałę wymierzoną prosto w nas i udowadniającą naszą bezwartościowość? | Sophie Hannah
|
|
 |
Znowu boli cię brak Jego obecności. Siedzisz i użalasz się nad sobą, paląc papierosa za papierosem. Pochłaniasz alkohol w zbyt dużych ilościach, a później robisz rzeczy, których żałujesz. Jesteś opryskliwa, wredna i samotna, a co najgorsze - lubisz to. Nie obchodzi cię zdanie innych, ich opinia, a z czasem nawet uczucia. Chciałabyś być z kimś, mieć kogoś obok, a ciągle ci nie wychodzi. Wmawiasz sobie, że związki i obopólne szczęście nie jest ci pisane, że jesteś skazana na wieczną samotność, że miłość i ta cała otoczka wokół niej po prostu nie jest dla ciebie. Oszukujesz siebie, ale w końcu zaczynasz wierzyć w te brednie. Odrzucasz każdego napotkanego faceta, a później płaczesz, że nikt cię nie chce. Wykańczasz sama siebie, bez przerwy działasz na własną niekorzyść, udajesz, że wszystko jest w porządku, uśmiechasz się nieszczerze, a później wracasz do domu i płaczesz, że jest źle. Doprawdy? Jak daleko jesteś w stanie się jeszcze posunąć, żeby kompletnie znienawidzić siebie? [ yezoo ]
|
|
|
|