 |
|
dojdźmy do prawdy obrazu, bez skazy, doraźnym fałszem, teraz, gdy spadają gwiazdy, a ja w Ciebie patrzę
|
|
 |
|
mój Anioł Stróż nie jest zbytnio rozgadany, ale cóż
|
|
 |
|
dawałem Ci ostatnie szanse, Ty je brałaś hurtem, skoro to wszystko tyle znaczyło, to czemu to było tak trudne?
|
|
 |
|
ty może przeczekaj, idź sobie pokochać się troche, ale to rozwiązanie na moment
|
|
 |
|
ogólnie stan jest ciężki, dobija mnie samotność, smutek, paranoje, lęki
|
|
 |
|
ta Ola z która miałem olać jutro, olała mnie dziś na przepraszam jest za późno
|
|
 |
|
nie gra wszystko doktorze, mój ogień nadziei zgasł i co raz częściej myślę, że tu marnujemy czas.
|
|
 |
|
mogę mieć wszystko poza tobą, tysiąc pokus, boże igrzysko, a Mefisto dał mi wotum
|
|
 |
|
między dzień dobry, a dobry wieczór, Ty i ja to aktorzy skeczu, tu gdzie wszystko brzmi jak żart, ale wokół zero uśmiechu
|
|
 |
|
`...ból stał się dla mnie czymś równie nieodłącznym, jak bicie serca...`
|
|
 |
|
świadomość powoli dobija się do mnie, krew spływa na łokcie
|
|
 |
|
błagała mnie, mówiła, że kto się poddaje kona, taka prawda, jedna chwila, nic tu nie zostaje po nas
|
|
|
|