 |
Co jeszcze musi się stać!? Kto jeszcze musi odejść!? Ile łez musi się popłynąć, ile krwi musi się przelać, ile dni muszę trwać w tym odrętwieniu, ile słów musi paść i mnie nie uleczyć, ile osób musi mnie znienawidzić, ile lat muszę czekać na odrobinę odwagi!? Dlaczego Bóg odbiera nam tych, których najbardziej potrzebujemy? Bo chce żebyśmy byli silniejsi? Ta, jasne. A czy psychiatra zostawi dzieciaka po próbie samobójczej samego żeby "był silniejszy"? No, skoro Bóg sam nam to robi, to czemu my nawzajem nie możemy? Bo Jemu wolno więcej!? Jakim prawem odbiera nam naszych bliskich, kiedy ich potrzebujemy!? Śmierć to jedno, myślę też o tej drugiej, dużo okrutniejszej metodzie "hartowania': odbiera nam ludzi, na których nam zależy, by umieścić ich na wyciągnięcie ręki od nas. Niestety, miesza im w głowach tak, ze oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. To ma być Miłosierny Ojciec? Nie wiem. Gubię się w świecie. Gubię się patrząc w lustro. Gubię się śledząc blizny na moich rękach. Nic nie jest takie, jak było.
|
|
 |
Nagle otworzyła jej się jeszcze jedna opcja. Opcja, która niby zawsze istniała, ale, przynajmniej dla niej, nie była osiągalna. Pamiętała świetnie, jak przed zaledwie sześcioma miesiącami zerknęła z balkonu na dół. I to, co sparaliżowało jej szyję, wymamrotało przez gardło: 'Nie rozumiem, jak ludzie sobie to robią. Po prostu nie rozumiem’. Ale teraz akurat tak. Nie żeby musiała to zrobić, ale taka opcja istnieje. Jak prawo jazdy, jak wiza do Stanów, coś, z czego można skorzystać, i można też nie.
|
|
 |
Czarno szare historyjki. Wypłowiałe zwłoki w objęciach granitu. Wspominane przez ludzi sytuacje z ciężkich opowiadań. Nie na zwykłe uszy. Na kartce. Zwęglonym papierowym ciele. Własne konteksty współczesnych pisarzy jutro zaleją codzienne bibeloty. Kilka kresek, liter bazgrołów spiętych zamaszystym podpisem w prawym dolnym rogu. Plamy atramentu zmieszane z łzami roztarte rękawem. Słowa. Kruche, ciche , pokorne . Ostatnie słowa. List pożegnalny? Bzdura. Jaki samobójca wykonując ostatnie ciecia pomyślałby o czymś tak błahym. On chce odejść. Pozwólcie mu. Nie ma zamiaru dodawać sobie bólu skrobiąc atramentowe kształty. A rodzina? Jak wytłumaczy to sobie rodzina? Cisza. Prawda drży nieuchwytnie na języku trupa : Powiedzą, zapomną, wymyślą kolejną historię, wytłumaczą błędami. Nie zauważą. Złamane krzyże nad ich duszą.
|
|
 |
Nieprawda, że czas leczy rany i zaciera ślady. Może tylko łagodzi przykrywając wszystko osadem kolejnych przeżyć i zdarzeń. Ale to, co kiedyś bolało, w każdej chwili jest gotowe przebić się na wierzch i dopaść. Nie trzeba wiele, żeby przywołać dawne strachy i zmory. Gdyby nawet trwały w ukryciu, zepchnięte na samo dno, to przecież gniją gdzieś tam, na spodzie, i zatruwają duszę, zawsze pozostawiając jakiś ślad - w twarzy, w ruchach, w spojrzeniu - tworzą bariery psychiczne, kompleksy. Nie pomoże wódka, nie pomoże szarpanie się w skrajnościach, od usprawiedliwiania do potępiania.
|
|
 |
Księga Życia jest najważniejszą księgą, której nie można otworzyć ani zamknąć wedle własnego wyboru. Chciałoby się wrócić na stronę, na dostajemy drugą szansę, ale strona, na której umieramy jest już pod naszymi palcami.
|
|
 |
Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie. Niedawno myślałam o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie.
|
|
 |
Nienawidzę całego mojego ciała. Moich nóg, rąk, bioder, piersi, stóp, dłoni, uszu, nosa, oczu. Nienawidzę mojego serca za to, że bije. Nienawidzę mojej krwi za to, ze rozprowadza tlen po moim ciele. Nienawidzę mojej wątroby za usuwanie z organizmu substancji pochodzących z pożywienia. Nienawidzę moich płuc za pobieranie tlenu i przekazywanie go przez krew do komórek. Nienawidzę moich nerek za to, ze nie pozwalają mnie zniszczyć szkodliwym produktom przemiany materii. A najbardziej z nich wszystkich, nienawidzę mojego chorego mózgu - za to, że czuwa nad tym, by każdy z moich organów działał i utrzymywał mnie przy życiu.
|
|
 |
Młodość to oszustwo, prawdziwe gazetowe i książkowe szachrajstwo! Najpiękniejsza pora życia! Starzy ludzie zawsze robią na mnie wrażenie. o wiele bardziej zadowolonych. Młodość to najtrudniejszy okres w życiu. Na przykład samobójstwa w podeszłych latach nie zdarzają się prawie wcale
|
|
 |
Nadszedł dzień, kiedy zniknęło to wszystko między nami. Ziemia rozstąpiła się, rozdzieliła nasze ręce. Relacja wyrwała się z serc i pofrunęła w przeciwnym kierunku, zabierając ze sobą cząstki duszy. Złudne nadzieje zastąpiły nam drogi. Zgubiłyśmy się. Ja się zgubiłam. Wierzyłam, że odnalazłam to, czego szukałam, ale widocznie tak naprawdę oszukiwałam samą siebie. A może nie tylko ja kłamałam? A może ja W C A L E nie kłamałam?
|
|
 |
Kiedy to się stało? Kiedy zgubiłam siebie? Kiedy zniszczyłam sobie życie? Kiedy stałam się tym… czymś…? Jak to naprawić? Czy w ogóle się da? Dlaczego ja? Za co? Kogo skrzywdziłam? Komu odmówiłam pomocy? W którym miejscu popełniłam błąd? Kiedy zgrzeszyłam aż tak bardzo? Co zrobiłam? Kto mi aż tak źle życzy? Czemu wciąż chcę udawać, że wszystko jest w porządku, staram się znowu być tą, którą już nie jestem? Czego mi brakuje? Co to jest… Czym jest to „ale” ? Czy to przez nie teraz dzieje się to, co się dzieje? Czy czuję ten ból dlatego, że nie potrafiłam się dostatecznie dobrze cieszyć z tego, co mi ofiarowywano? Czego żałuję ? Za czym tak tęsknię? Co zabija mnie co noc i co pozwala mi znów się narodzić z samego rana? Dlaczego nie mam odwagi ani siły? Gdzie one się podziały? Co się ze mną stało…?
|
|
 |
Bertrand Russel wspomina, iż jako młody człowiek doszedł do takiego oto wniosku: ludzie tak okropnie cierpią, że należałoby możliwie największą liczbę ludzi zabijać, aby zmniejszyć, jak tylko można, masę cierpienia na tym okrutnym świecie.
|
|
 |
zawsze trzeba pamiętać, kto był, gdy nikogo nie było.
|
|
|
|