 |
W tej dobranocce morał jest prosty:
Moje drogie dzieci, nigdy nie ufajcie obcym
Dziewczynki i chłopcy pogaście już światła
Słuchajcie tego co mówią do was ojciec i matka!
|
|
 |
"Jak się z tym czujesz?" - Zapytała go jakby
Przez jej struny głosowe przemawiały wszystkie diabły
|
|
 |
"Chodź zrobię ci kakao" - mówił z fałszywym uśmieszkiem
A w jego zepsutym sercu wrzało wszystko co grzeszne
|
|
 |
Ciekła mu ślina z pyska, lekko ją pogłaskał
"Nie bój się maleńka, mieszkam kawałek od miasta"
|
|
 |
Szósty miesiąc, szóstego dnia, jakoś chwilę po szóstej
Zobaczył ją jak stała w brudnej, rozciągniętej bluzce
|
|
 |
Nie jeden raz, pokazałeś jak,
Łatwo jest zmienić nastawienie,
zmienić cel.
|
|
 |
Był moment, że uwierzyłam w nas,
ten płomień teraz zgasł.
|
|
 |
Wykładam karty na stół,
Co było minęło i nie wróci już.
|
|
 |
Jak szybko się pojawił,
tak zmienił tor.
|
|
 |
Nieważne są słowa rzucone na wiatr.
Przelewam na papier cały mój żal.
|
|
 |
ostatni raz
pozwoliłam byś dostał się
do moich bram.
|
|
 |
Niczym pusta gra,
Znów pojawiasz się,
później pozostawiasz ślad.
|
|
|
|