 |
nie pozwól, aby inni marnowali ci życie bardziej, niż to konieczne.
|
|
 |
przynosisz mi książki
i słoneczniki
przynosisz miód
w słoiku z żółtym niedźwiedziem
przynosisz mi gliniane dzbanki
i wielką troskę o moją ciszę
dlaczego nie możesz mi przynieść
miłości
|
|
 |
Bo herbata jest niedopita, lekcje pozostawione, czas zmarnowany, smsy nieodpisane, książki niedoczytane, uczucia porozrywane, rozmowy niedokończone, myśli nieposkładane, skarpetki niepozaszywane, łańcuszki splątane, makijaż niedomyty, papieros niedopalony (...)
I tak, o, właśnie, jestem skupiona.
|
|
 |
jestem fanatykiem od odkładania spraw, lunatykiem marzeń
|
|
 |
śmierc ma mnie na celu, pochowają mnie na wawelu. / czyli wakacje w krk i stare smsy...
|
|
 |
moje ciało murem podzielone,
dziesięć palców na lewą stronę,
drugie dziesięć na prawą stronę.
głowy równa część na każdą stronę. / arahja.
|
|
 |
jak to jest, że nigdy z Tobą nie spałam, a nie mogę bez Ciebie zasnąć?
|
|
 |
i'm never ever do this ! / jednak istnieje naprawdę : OOOOOO !
|
|
 |
straciłam szansę na posiadanie Twoje serca. tylko ze względu na to, że nie potrafiłam, popatrzeć na Twoje tęczówki, spod wachlarza moich rzęs. tylko dlatego, że nie miałam śmiałości kołysać przed Tobą moimi lichymi biodrami. nie potrafiłam, zarzucać włosami na plecy. nie byłam w stanie wykonywać tych wszystkich, dennych sztuczek, które mogłyby Cię uwieźć. nie miałam śmiałości. w przeciwieństwie do niej. ona była w stanie uwieść Cię. przecież nikt nie dorówna temu, jak perfekcyjnie wyglądają jej nogi w tej skąpej miniówce, ani temu jak ochoczo, zgarnia kosmyki swoich tlenionych włosów z czoła.
|
|
 |
- jesteś cała przemoknięta! - krzyknął, widząc ją w progu mieszkania. - rozbieraj się, natychmiast! - nie tak szybko, kochanie. - powiedziała, drwiąco. - zrzucaj to mokre ubranie, ja nie żartuję. przecież się przeziębisz. - powiedział z troską w oczach. rozebrała się do naga, a później niechlujnie zarzuciła na siebie, za duży sweter. - wyglądam jak własna babcia, powiedziała, siadając w fotelu. - lubię dojrzałe kobiety. - zażartował, podając jej ręcznik. wycierała swoje miedziane włosy. klęknął przed nią. - co Ty wyprawiasz? - zapytała. masz takie zmarznięte stopy. chcesz zachorować? - spytał, ubierając na jej nogi wielkie, pluszowe kapcie. - nienawidzę kiedy się tak obsesyjnie o mnie troszczysz. zdenerwowany, podniósł ją, przerzucił sobie przez ramię i wystawił za drzwi. - co Ty wyprawiasz?! - spytała. - musisz się rozchorować. - że co?! - dopiero, gdy będziesz chora, a ja będę mógł siedzieć przy Tobie przez 24/h podając Ci syrop, zobaczysz co to troska. - oszalałeś? - nie. zwyczajnie lubię Cię irytować, kochanie.
|
|
 |
nienawidziłam Twojej wymowności. nie cierpiałam tego, że rozmawiałeś ze mną czynami. rozmawiałeś ze mną, milcząc. potrafiłeś przy naszym rozstaniu, bez słowa wyjaśnienia wręczyć mi wodoodporny tusz i pozostawić samą sobie, żeby mogła w spokoju domyślać się o co Ci chodzi. jednak nic nie pobije tego, gdy próbowałam Cię odzyskać, a Ty pocztą wysłałeś mi koszulkę z napisem; 'nie dla psa kiełbasa'.
|
|
|
|