 |
najbardziej frustrujące, są momenty kiedy układam sobie przez pół lekcji to co pragnę Ci powiedzieć. słysząc dzwonek, przeczesuję swoje blond loki palcami. wychodzę z klasy i powtarzam sobie, że dam radę. później nadchodzi kulminacyjny moment. mijam Cię na korytarzu, a Ty rzucasz swoje 'siema'. cały scenariusz się sypie. mój język dostaję paraliżu. zanim zdążę zmusić swoje struny głosowe do wydania z siebie dźwięku, znikasz mi z pola widzenia. a ja? ja mówię swoje namiętne 'cześć', niskim głosem do stojącej przede mną szafki na buty.
|
|
 |
wybacz, że nie przychodzę na nasze spotkania bez bielizny, nie zdzieram z Ciebie ubrania na przywitanie, a zamiast 'cześć' nie mówię 'bierz mnie'. przepraszam, że nie kręcę przed Tobą tyłkiem i nie smyram Cię po udach w najmniej odpowiednich do tego momentach. wybacz, że nie oddałam Ci się po pięciu minutach naszej rozkwitającej znajomości. z całego serca przepraszam, że nie jestem nią.
|
|
 |
siedzieli na ośnieżonym krawężniku, a ona pedantycznie wycierała jego łzy swoją wełnianą rękawiczką. pierwszy raz widziała płaczącego mężczyznę. jej serce się zatrzymało z niewiedzy co powinna zrobić. jej rozum, zaczął nią targać bo nie potrafiła tak prawdziwie zanosić się szlochem jak on. a przecież była rasową kobietą. chciała podzielić jego cierpienie. jedyne co potrafiła zrobić to klęknąć przed nim i w trzęsącej się dłoni, podać mu chusteczkę. przepełniająca nią pogarda do jego osoby, nie pozwoliła jej na współczucie. nie pozwoliła jej na spoufalające łzy.
|
|
 |
jadąc tramwajem, skrupulatnie rysowałam serca na zamarzniętej szybie, pisząc Twoje imię w każdym z nich. zafascynowana swoją wyobraźnią, pochłonięta wyimaginowanym Tobą, całującego moje spierzchnięte usta, zapomniałam o ludzkim świecie. właśnie wtedy, ktoś usiadł obok mnie. na karku poczułam, tylko ciepły powiew oddechu. nieśmiało, podniosłam głowę. obok siedziałeś Ty. cała zaczerwieniona zaczęłam ścierać końcem rękawa moje malunki na tramwajowej szybie. popatrzyłeś na mnie, kiwając głową. odsunąłeś mnie delikatnie od szyby, chwytając za ramię. moje serce zamieniło się w wirującą pralkę. opuszkiem palca namalowałeś niesforne serce na tej samej szybie, która zdążyła na nowo zaparować. obok napisałeś niechlujnie 'ja Ciebie też'.
|
|
 |
niebezpiecznie zaczyna się robić, kiedy po przebudzeniu brak Ci sił na uniesienie kącików ust. gdy nie możesz podnieść się z łóżka bo przeszywająca Twoje serce pustka, uniemożliwia Ci oddychanie. niebezpiecznie jest wtedy, gdy nie masz ochoty wychodzić z domu. do ludzi. gdy jedyne na co masz ochotę to siedzenie na parapecie czy spanie w pustej wannie. Twoimi jedynymi przyjaciółmi, są używki. tylko one trzymają Cię przy życiu. w końcu nadchodzi dzień, kiedy jest Ci obojętne to, że pijesz zimne kakao. nie widzisz sensu istnienia. jedyne co powstrzymuje Cię przed rzuceniem się pod pociąg to nadzieja. nadzieja na lepsze jutro. naiwnie łudzisz się, że budząc się kolejnego z pochmurnych poranków, Twoje serce zacznie bić. wystuka rytm, szepcący 'nosek do góry, mała. od dzisiaj będziesz szczęśliwa'.
|
|
 |
mam wyjebane na to , że komuś nie podoba się moja smutna mina i krzyczy mi bym nie smuciła . to co do chuja , mam szczerzyć zęby jak popierdolona gdy czuję się tak cholernie źle?
|
|
 |
Ej, ale przecież my jesteśmy tylko tymi ludźmi, którzy za dużo piją i głośno klną.
|
|
 |
Czasami muszę po prostu usiąść sam i się najzwyczajniej w świecie wypłakać.
|
|
 |
mam ochotę pierdolić szkołę, spakować plecak, założyć ciepły sweter, do teromosu wlać wódki i z papierosem w ustach szukać okazji na szczęście. i nie wracać. już nigdy nie wracać.
|
|
 |
przyjedź. albo kurwaniewiemco.
|
|
 |
bożonarodzeniowy poranek. pełna podekscytowania zbiegłam na dół, żeby rozpakować świąteczne prezenty. stół uginał się od świątecznego jedzenia. w powietrzu pachniało cynamonem. na choince migotały różnokolorowe światełka. podeszłam do drzewka. właśnie wtedy wyłoniłeś się zza niego. 'cześć najsłodsza' - powiedziałeś ze swoim szarmanckim uśmieszkiem. - co Ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona. - mówiłaś, że święta są dla Ciebie czymś magicznym. lubisz magię. - odpowiedział. zza pleców wyciągnął małą różdżkę. - to dla Ciebie wróżko. teraz wystarczy wymówić zaklęcie i magii stanie się zadość. wzięłam do dłoni małą purpurową różdżkę całą obsypaną brokatem. - chcę być szczęśliwa. to wszystko. bezgranicznie szczęśliwa. - postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby rzucony czar spełnił swoją obietnicę. będę Twoim alladynem, Twoją złotą rybką. bo życzeniom, trzeba pomagać w drodze do spełnienia. - powiedział z zupełną powagą.
|
|
 |
czuję się jak jakaś nimfomanka zamknięta w zakonie, kiedy przechodzisz obok mnie a ja niemalże przechodzę samoistny orgazm.
|
|
|
|