|
Listę obowiązków pomnóż razy dwa, jeb wygody na które chcesz przepierdolić hajs, potem kurwa pomyśl na co ciągle tracisz czas, to cały ja i mój łajz lajf człowieniu.
|
|
|
Kradnę światu co mi wpadnie w dłonie, zanim pozwoli mi zginąć, łapę się na tym, jestem za stary na szajbę.
|
|
|
To wraca karma, bo nie jak hycel, widzę psa, a liczę, że człowieka uchwycę, zawsze się staram, człowieniu, ale nie zawsze wychodzi, joł.
|
|
|
Jeden wniosek: Każdy ma zmartwień w chuj, więc gniotę swoje w sobie, potem daję uśmiech, ze mnie durne pretensje wysysają energię, więc dzień w dzień walczę o bardziej ludzkie podejście.
|
|
|
Od kiedy bezinteresowność jest podejrzana? Strach pompowany w nas daje brak zaufania, patrz co możesz dać, zamiast patrzeć co możesz brać.
|
|
|
Nie ma nad nami nikogo kto by nas poganiał, więc świat przez który znasz może zawalić się do rana.
|
|
|
W drodze na szczyt czycha nie jeden przypał, wymagania dumnie sam sobie stawiam, ale nie wiem czy jeszcze umiem odmawiać.
|
|
|
Może się w sobie zbiorę, żeby gdzieś tam odfrunąć i się zaszyć, choć ta walka tutaj mnie napawa dumą.
|
|
|
Działam wbrew pozorom i wbrew pozerom, i winię tę część świata, którą znam, za moją szpetną szczerość.
|
|
|
Ile twarzy, tyle imion, co niektóre we mnie widzą, nie wiem, wiem co ja widzę w niektórych i to niewiele, niskie ciśnienie mam, ale może zechcę przyjść do Ciebie.
|
|
|
Słyszałem kiedyś, że każda spadająca gwiazda przybliża nas do miejsca, w którym chcielibyśmy być. Kilka lat temu, gdy byłem jeszcze dzieckiem, patrzyłem w niebo i czekałem tylko, aż będę o rok starszy. Kiedy już trochę dorosłem, chciałem choć na chwilę znaleźć się w miejscu, które przyniesie mi odrobinę szczęścia, uśmiechu. Teraz mam ponad dwadzieścia lat i siedzę godzinami pod gwiazdami prosząc, aby zabrały mnie stąd i zaprowadziły jak najprędzej do Ciebie.
|
|
|
Kocham Cię. Mam nadzieję, że chodzisz spać wiedząc o tym.
|
|
|
|