 |
|
bez patrzenia na świat chcieli sami coś zbudować,
chwila zatracenia kiedy skończyła się droga,
wypadli na zakręcie nie przeżył nikt z ich obojga.
|
|
 |
|
Piękna chwilo trwaj, mówią się nie poddawaj,
Nie wiem czy to świat zwariował się zastanawiam,
Chyba zbyt często widzę wszystko tak, jak ja chcę,
To dla ludzi o mocnych nerwach, w potężnej dawce,
Niech to wszelkie ślady zatrze w mojej pamięci,
Jesteś dla mnie lekiem, dziś chcę z Tobą życie spędzić,
Nie chcę widzieć na Twej twarzy łez, nigdy więcej,
Smutku i cierpienia, ubolewa moje serce,
Poznałem przyjaźń, miłość, fałszywe uśmieszki,
Życie na ulicy ziom, znam od deski do deski,
Narko poganiaczy, gnoi kirających kreski,
Świat co mnie wychował, dawno temu już zwariował,
Nastoletnie kurwy, układy, pakty, zdrady,
Co raz to młodsi nie dają już se z tym rady,
Zanika moralność po bandzie, aż do przesady,
Same wady, nie zalety, tak jest niestety,
Ludzie co traktują się gorzej niż zwykłe pety,
Dla bliźniego katy, szmaty, tak widzę właśnie,
Dzięki dla ziomali co w biedzie poratowali,
Bywajcie zdrowi i cali, zdrowi i cali.
|
|
 |
|
Lubię Cię tak bardzo, że zginiesz jako ostatni.
|
|
 |
|
Miejmy odwagę próbować. Może to akurat miłość.
|
|
 |
|
W tej chwili jest 6.470.818.671 ludzi na świecie. Niektórzy z nich uciekają przestraszeni. Niektórzy wracają do domu. Niektórzy mówią kłamstwa, aby przetrwać dzień. Inni po prostu spoglądają prawdzie w twarz. Niektórzy są złymi ludźmi, w walce z dobrem, a niektórzy dobrzy walczą ze złem. Sześć miliardów ludzi na świecie. Sześć miliardów dusz. A czasami wszystko, czego pragniesz… to jedna.
|
|
 |
|
Pozwolisz mi umrzeć, gdy tego zapragnę?
|
|
 |
|
Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego.
|
|
 |
|
Zabawne, masz pewność, że będziesz potwornie cierpieć, a mimo to brniesz w to dalej, bo wiesz, że da Ci to odrobinę szczęścia, która wbrew pozorom jest warta późniejszego bólu.
|
|
 |
|
Chciałabym Cię teraz, tutaj obok mnie.
|
|
 |
|
Nigdy więcej już Cię nie poczuję tak blisko siebie. Nigdy więcej nie położymy się w łóżku i nie zaczniemy rozmawiać o najprostszych głupotach. Nigdy więcej nie wymasuję Ci pleców. Nigdy więcej, bo zrezygnowałeś ze mnie po raz kolejny, a dla mnie to jasny bodziec do tego, by pójść naprzód i nie czekać na Ciebie, by nie dawać następnej szansy, bo nie potrafisz jej wykorzystać. Stoję jednak na niewielkim odłamie skały, a dowolny ruch równa się upadkowi. Bez Ciebie nie ma dobrej drogi, z Tobą - żadnej.
|
|
 |
|
Nic nie warte jest moje serce - zdewastowany organ do którego dołożyłeś kolejne rysy, rany które płonąc świeżym bólem złowieszczo zapowiadają, że nie zamierzają się zabliźnić. Nie ma znaczenia to, co szepcze tej czy którejkolwiek innej nocy, moja dusza. Ty już jej nie słuchasz, zatykasz uszy. Nie obchodzi Cię moje ciało i to, że łaknie Cię każdy jego skrawek. A ja nie mogę zrobić nic innego, niż po prostu puścić Twoją dłoń i to zupełnie nie ma znaczenia, że przed tym ruchem zwisałam nad przepaścią.
|
|
 |
|
Odchodzisz, podajesz mi jasny komunikat, konkretny argument, usuwasz się z mojego życia - potakuję głową i po prostu Cię puszczam. Zachowuję stoicki spokój i wtedy znów zarzucasz mi niewłaściwą reakcję, spodziewając się czegoś więcej - irytacji, żalu. Nic nie mówię, nie histeryzuję, mój zewnętrzny głos zagłuszył huk łamiącego się serca, coś rozbryzguje się po całym moim ciele - to nie krew, a cierpienie.
|
|
|
|