 |
|
jestem prawie dorosła. wyrosłam z alkoholu, narkotyków, weekendów wyrwanych z życiorysu, dyskotek, wagarów, wykorzystywania facetów do moich niecnych planów. zapomniałam o przeżywaniu każdej straty. zapomniałam o prawdziwej miłości. uciekam od ludzi, kiedy czuję, że mogą mnie zostawić, olewam ich sama. jedyną rzeczą, której pragnę jest święty spokój, Twoja zmiana i ucieka z małomiasteczkowego świata.
|
|
 |
|
gdybyś tu był, miałabym o połowę mniej fajek w paczce. pewnie leżałabym na Twojej klatce piersiowej, przytulona przez zdecydowanie za chude ręce i uśmiechałabym się od ucha do ucha. nawijałabym o głupotach, a Ty słuchałbyś mnie dokładnie i wyrażał swój zdanie na wszelkie poruszane przeze mnie tematy. w sprawach uczuć milczałabym, a Ty mówiłbyś o miłości w najpiękniejszych słowach jakiekolwiek słyszałam, a ja czerwieniąc się, zamykałabym powieki i płacząc rozmazywałabym misternie przygotowywany makijaż. byłabym cholernie szczęśliwa, zupełnie jak w te dni, kiedy Twoja obecność była uroczą codziennością, a prawdziwą miłość wdychałam z powietrzem.
|
|
 |
|
Chcę się od Ciebie wyzwolić.
|
|
 |
|
Zrób stop, złap oddech, poukładaj myśli.
|
|
 |
|
Mam go, mam go, chociaż wcale go nie kocham i oboje mamy alkohol w żyłach, a on do tego ma jeszcze miłość w głowie i dba o mnie, dba o mnie, bo chyba coś, co wzięliśmy podziałało na mnie nie tak jak powinno i mam straszne myśli, przerażające myśli o ludziach robiących sobie krzywdę i myślę jak bardzo chciałabym kogoś innego tutaj, teraz, ale już nie krzyczę, nie krzyczę już od paru miesięcy, zresztą nie mogę, a on chyba właśnie uderzył kogoś kto przechodził obok mnie z papierosem, bo chyba zaraz będę wymiotować, ale nie mogę, nie mogę niczego, przytula mnie, och, widzę jego oczy i przecież kurwa wiem, że to wcale nie tak miało być, że złe oczy, że nie te, nie ta twarz i nie te ręce na biodrach i mam ochotę położyć się pod ścianą i płakać, ale nie mogę, to studniówka, mogę jedynie zamknąć się w kabinie i rzygać, więc rzygam, przeklinam do sedesu, ale wcale nie jest mi lepiej, wychodzę i widzę tą samą twarz, czuje te same ramiona, wciąż dbające, opiekuńcze, czułe i kurwa nie Twoje.
|
|
 |
|
zbyt wiele rozczarowań, by uwierzyć od nowa.
|
|
 |
|
oddajcie mi te szczęśliwe dni.
|
|
 |
|
Znasz mnie lepiej niż ja sam?
O kurwa, oszaleję!
|
|
 |
|
Co będzie jutro, tego nie wie z nas nikt.
Bywa trudno, nim się wejdzie na szczyt.
|
|
 |
|
czasami jedynym wyjściem, jest wyjście na piwo.
|
|
|
|