 |
stanęłam przed drzwiami jego mieszkania. nogi miałam już jak z waty. lekko nacisnęłam klamkę, drzwi były otwarte. wchodząc zastałam tam wszystko tak samo jak wtedy kiedy On był. nadal był tu kominek, stół, krzesło i inne duperele. brakowało najważniejszego - Jego. zaniosłam się płaczem na podłodze. pomimo tego roku nadal nie potrafię normalnie wejść i patrzeć. gniotłam Jego zdjęcie w dłoni i cicho wyszeptałam 'Kocham Cię. wiem, że to słyszysz, więc usłysz że kocham Cię'. upadłam na kolana i próbowałam otrzeć łzy spływające po policzku, jednak okazały się być one za ciężkie. [szyszuniaa]
|
|
 |
nie wiem co Bóg chciał mi udowodnić stawiając Ciebie na drodze, ale dziękuję mu za to. [szyszuniaa]
|
|
 |
czy przyjaźń polega na wzajemnym okłamywaniu się? czy polega na zatajaniu rzeczy ważnych dla obydwóch osób? nie. no to właśnie... [szyszuniaa]
|
|
 |
i kocham przekomarzać się z nim 38423674 razy na minutę, a potem godzić się jak gdyby nigdy nic. [szyszuniaa]
|
|
 |
-Słuchaj, są na świecie czarne koty, prawda?
-No jasne że są, czemu ma ich nie być?
-A są takie koty, czarne oczywiście, wielkości około metra?
-Pewnie są, jakieś wypasione albo coś takiego.
-A takie półtora metra, czarne?
-No nie wiem, może gdzieś jakieś pojedyncze egzemplarze. Ale to chyba niemożliwe.
-A czarne koty dwumetrowe?
-Nie. Takich to nie ma na pewno.
-No to pięknie. Przejechałem księdza...
|
|
 |
wszystko trafił szlag. znowu zaczęło się sypać, chociaż było w porządku. znowu byłam szczęśliwa, chyba zbyt długo... [szyszuniaa]
|
|
 |
nachylił się, pocałował mnie i tyle po nim pozostało. zostawił po sobie tylko perfumy na bluzce i miłe wspomnienia z nim. wszystko prysnęło, gdy już miało się układać. [szyszuniaa]
|
|
 |
Zastanawiałam się, jak wiele razy wybaczamy komuś tylko dlatego, że nie chcemy go stracić, nawet jeśli ten ktoś nie zasługuje na nasze przebaczenie.
|
|
 |
trudno zapomnieć kogoś, kto dał Ci tak dużo do zapamiętania
|
|
 |
Jeżeli mnie pocałujesz to obiecuję, że będę szczęsliwa.
|
|
|
|