|
Chciałam tylko pięciu minut z dwudziestu czterech godzin. Dwóch liter z potoku słów. Jednego zerknięcia, spośród setek ukradkowych spojrzeń. Znów chciałam zbyt wiele.
|
|
|
to sześć ran kutych, sześć śmiertelnych oparzeń, sześć osób, które zniszczą twoją drogę do marzeń.
|
|
|
zaczepka zaczepką ale ja chce buziaka.
|
|
|
dałeś mi siłę, nadzieje,szczęście . zabrałeś wszystko bez żadnego ostrzeżenia.
|
|
|
pieeeeeeeerdole to, dziś przytulę Cię tylko po to by zaraz odejść.
|
|
|
chciałabym mieć wyjebane tak jak Ty masz teraz.
|
|
|
nie czekaj na szczęście, nie myśl o nim całą dobę! żyj swoim życiem. ale jak to kurwa zrobić jak on jest całym moim światem, każdym oddechem, każdym uśmiechem, to wszystko jest dla niego...
|
|
|
czekając na uśmiech, nie zgub się w jego oczach..
|
|
|
jesteś i swą obecnością nadajesz sens dniu, kolorem swych tęczówek wywołujesz uśmiech, dołeczkami w policzkach przyciągasz na każdym kroku, tak przerażająco mocno uzależniając od siebie coraz bardziej. przybliżasz swe ciało i bez przeszkód łączysz wargi w tak idealną całość, uśmiechając się przy tym bez jakichkolwiek zahamowań, splatasz nasze place w jedno, ciepłem ogrzewając w dłoni dłoń. | endoftime.
|
|
|
otwarte okno, powiew zimnego wiatru wywoływał ciarki na całym ciele, jesienny wieczór spędzany siedząc na parapecie, pośród przerażającego ciszy, był już standardem w jej życiu. siedząc tak, przykurczała kolana do klatki piersiowej i opierając o nie swój podbródek, w myślach odtwarzała chwile, dzięki którym istniało szczęście. jego uśmiech, słowa i gesty przewijały się przez multum innych wspomnień, zatrzymanych gdzieś na dnie pamięci, tak po prostu nie dając spokoju i szansy na oddech każdego dnia. spływające po policzkach łzy, bezdźwięcznie odbijały się o podłogę, przypominając o sensie życia, który zniknął wraz z jego odejściem. | endoftime.
|
|
|
"Mam sumienie, które gryzie i nie daje mi zasnąć."
|
|
|
|