Co w nim kochałam? Dosłownie wszystko. Kochałam słowa, które rozbierały mnie z każdych wątpliwości i tak bezmyślnie gwałciły moją duszę. Kochałam błękit jego oczu, przypominający skrawki nieba. Kochałam jego głos, zapewniający o uczuciach, którymi mnie darzył. Kochałam dotyk, który potrafił zagoić każdą z ran. Kochałam koszule, które zostawiał u mnie, a potem zakładając je wpajałam się w ich zapach. Kochałam jego obecność, przy której czułam się najbezpieczniejsza. Kochałam łobuzerski uśmiech, który oznaczał tylko jedno. Najbardziej jednak to kochałam Go… kochać./ Salidadelsol
|