 |
i ten irracjonalny strach, przeszywający od środka w obawie straty, czegoś, czego tak naprawdę nie posiadam.
|
|
 |
i obiecaj, że każesz mi się uśmiechać, kiedy tylko zaczną moknąć mi oczy.
|
|
 |
od dnia dzisiejszego koniec z plastikowym uśmiechem. od dziś, będę naturalna. z drżącymi wargami, lodowatymi dłońmi i mokrymi oczami, ze śladami rozmazanego tuszu.
|
|
 |
jest zbyt pruderyjna i nietaktowna o nonszalancji, nie wspominając. mimo wszystko, zasługuje na miłość. jak każdy, stąpający po tej kuli ziemskiej.
|
|
 |
zostawiłeś mnie, nie pytając czy dam radę przeżyć. nie pozostało mi nic, oprócz improwizacji życia.
|
|
 |
obiecałam sobie, że nie zostanę kolejną kobietą, zdesperowaną do czci możliwości z powodu porzucenia przez podgatunek ludzkości, zwany mężczyzną.
|
|
 |
rozsypane po podłodze, fotografie i pusty kubek po kakao, stojący na oknie, symbolizuje moją tęsknotę, którą dławię się od dłuższego czasu. od czasu, kiedy mnie zostawiłeś.
|
|
 |
dzisiaj zrozumiałam, że moje marzenia, są na tyle nierealne, że nie ma sensu, dążyć do ich spełnienia. że nie ma sensu marzyć. odpuszczam sobie chodzenie z głową w chmurach. odpuszczam sobie Ciebie.
|
|
|
|