 |
ona nie potrafiła zostać, ja nie potrafiłem jej zatrzymać, obydwoje byliśmy równo porąbani i dźwigaliśmy nadbagaż przeszłości.
|
|
 |
znowu zaczynałem mieć nadzieję i to już wystarczająco parszywie bolało. jeśli pozwolę sobie wierzyć, a potem znowu dostanę w pysk, zaboli jeszcze mocniej.
|
|
 |
a potem przyjdzie śmierć. wszystko rozwiązując niczego nie wyjaśni. odejdziemy tak, jakeśmy żyli: osobno. świat nasz własny i jedyny musi nam wystarczyć do śmierci i po śmierci. byle tylko nie zgłębiać tej myśli do końca, byle tylko nie przemyśleć tego fizycznie. obumieranie rąk, mącenie się myśli, sen wieczysty przeżyty naprawdę: wtedy chwyta paroksyzm piekielnego, kurczowego strachu. odejdziemy tak, jakeśmy naprawdę żyli: osobno. zawsze pomiędzy potwornie wielkim światem i potwornie wielkim niebem, samotni.
|
|
 |
Naćpany miłością, pijany własną nienawiścią.
|
|
 |
Kocham Cię. Mam nadzieję, że chodzisz spać wiedząc o tym.
|
|
 |
Jeden na sto się wyrwie, Jeden na sto kogoś potnie, Jeden na sto dorośnie, Jeden na sto do czegoś dojdzie.
|
|
 |
Jestem jak lustro. Jeśli jesteś ze mną cool, ja jestem z Tobą cool, i zaczyna się wymiana. To co widzisz jest tym co odbijasz. Jeśli nie podoba Ci się to co widzisz, to dlatego, że coś zrobiłeś. Jeśli jestem gburem to dlatego, że Ty nim jesteś.
|
|
 |
Nigdy na siebie nie patrzyłem i mówiłem, że muszę się zmienić w taki czy inny sposób, aby znaleźć się koło takich czy innych ludzi. Zawsze chciałem pozostać prawdziwy dla siebie i udało mi się to osiągnąć. Ludzie muszą to zaakceptować.
|
|
 |
czasem mam lat cztery, a czasem cztery tysiące
|
|
 |
od wczoraj znowu śnieg mi zasypuje wszystkie marzenia, papiery i miasto, skręcone sznurkiem nerwów. następuje zima na wszystko.
|
|
 |
nie daje wiary i w niczym nie daje sobie rady i wszystkim daje do myślenia, więc daje ci słowo, że nie ma mowy, że nie ma rady, że nie ma sensu, że nie ma tu do kogo ust otworzyć i że jednak dano nam tylko słowo do wyboru.
|
|
|
|