 |
uśmiech rozpaczy ukazuje sztuczne zęby, kraina chorób, śmierci jej fatum, serce odmierza kadencje rosnącego strachu.
|
|
 |
ból - najdoskonalsze narzędzie.
|
|
 |
na wargach lubi czuć dziwny nie pokój.
|
|
 |
miasto potrafi być okropne, przez te noce wygasł popęd i życia błysk, jak każdy Ikar spadła na pysk.
|
|
 |
fizyczny wstręt, te jego oczy.
|
|
 |
to wędrówka przez brud, seks, dewiacje, śmierć
|
|
 |
Nie pytaj mnie, czy to ma sens,
podobno wszystko po coś jest.
|
|
 |
Gdy jesteśmy zazdrośni, przekonujemy się, że kochamy, tak jak przekonujemy się, że żyjemy, kiedy nas cooś boli.
|
|
 |
potrzebuję czegoś co przeciągu kilku sekund, zagłuszy ten pomijany bez dźwięk, który z dnia na dzień wbija się gdzieś pomiędzy żebra, zabierając możliwość oddechu, wyżerając ostatki nadziei na lepsze jutro, bez pośpiechu zabija od środka, po prostu potrzebuję Ciebie. / endoftime.
|
|
 |
wirtualne love story, a w realu yhym, sorry!
|
|
 |
unosząc ku górze lewą dłoń, od serca z szacunkiem i minimalnymi iskierkami szczęścia w źrenicach, żegnam jedynych, tych, dla których moje życie było ważniejsze od plot, od słów unoszących się gdzieś pomiędzy korytarzami szkoły, pomiędzy każdym z budynków w mieście. drugich bez jakichkolwiek gestów wymazuję z wyobraźni, trzymając nóż przy żyłach, dociskam go z coraz większą siłą, uśmiecham się, bo wiem, że chociaż robię źle, w tej chwili po raz ostatni czuję ból tego, że żyję. / endoftime.
|
|
|
|