 |
nikt inny nie potrafi, tak uroczo mrużyć oczu, przed słońcem jak On.
|
|
 |
znowu, spóźniłam się na autobus, jadąc do krainy szczęścia, miłości i reszty abstrakcji.
|
|
 |
wybacz, że cieszę się jak nienormalna, gdy poprosisz mnie, chociażby o pożyczenie długopisu. nie jestem w stanie kontrolować, moich wybuchów euforii.
|
|
 |
wszystkie moje łzy szczęścia, chowam do plastikowego pudełka. w chwilach, niestabilności psychicznej otwieram je i delektuję się każdą, najnamiętniej jak tylko potrafię.
|
|
 |
wyrwałam mu parasolkę z ręki. biegnąc przed siebie, kazałam mu się gonić, w strugach deszczu, przez całą noc.
|
|
 |
dzwoniłam do niego w środku nocy. nie odzywałam się. nasłuchiwałam jego oddechu.
|
|
 |
obiecał, że przeprowadzi mnie przez ten cały burdel, potocznie zwany życiem. przysięgał, że przejdziemy przez to wszystko razem. zarzekał się, że będzie ze mną już do końca. nazajutrz, nie było po nim śladu.
|
|
 |
zapach szczęścia, zamienił się na zapach nikotynowego dymu w powietrzu.
|
|
 |
w takim razie jestem niepoprawną romantyczką. ale mimo wszystko, potrafię kochać.
|
|
 |
te wszystkie stany euforii, niekontrolowane skoki z radości, tańczenie ze szczęścia na środku ulicy. to nie było warte, dzisiejszego cierpienia.
|
|
|
|