 |
|
- cześć kochanie co robisz? - nic specjalnego. jestem strasznie zmęczony i idę zaraz spać. a Ty skarbie? - stoję za Tobą w tym pieprzonym klubie.
|
|
 |
|
" Jaram się Tobą, jak ty frajerze zielskiem."
|
|
 |
|
Staraj się nie popełniać błędów dlatego, że słowami nie dasz rady zamazać wspomnień.
|
|
 |
|
Czasem człowiek tak bardzo przywiąże się do innej osoby,że po wielu miesiącach nieobecności przeżywa wszystko tak samo,jak na początku Jego odejścia
|
|
 |
|
Nigdy więcej już Cię nie poczuję tak blisko siebie. Nigdy więcej nie położymy się w łóżku i nie zaczniemy rozmawiać o najprostszych głupotach. Nigdy więcej nie wymasuję Ci pleców. Nigdy więcej, bo zrezygnowałeś ze mnie po raz kolejny, a dla mnie to jasny bodziec do tego, by pójść naprzód i nie czekać na Ciebie, by nie dawać następnej szansy, bo nie potrafisz jej wykorzystać. Stoję jednak na niewielkim odłamie skały, a dowolny ruch równa się upadkowi. Bez Ciebie nie ma dobrej drogi, z Tobą - żadnej.
|
|
 |
|
Nic nie warte jest moje serce - zdewastowany organ do którego dołożyłeś kolejne rysy, rany które płonąc świeżym bólem złowieszczo zapowiadają, że nie zamierzają się zabliźnić. Nie ma znaczenia to, co szepcze tej czy którejkolwiek innej nocy, moja dusza. Ty już jej nie słuchasz, zatykasz uszy. Nie obchodzi Cię moje ciało i to, że łaknie Cię każdy jego skrawek. A ja nie mogę zrobić nic innego, niż po prostu puścić Twoją dłoń i to zupełnie nie ma znaczenia, że przed tym ruchem zwisałam nad przepaścią.
|
|
 |
|
Odchodzisz, podajesz mi jasny komunikat, konkretny argument, usuwasz się z mojego życia - potakuję głową i po prostu Cię puszczam. Zachowuję stoicki spokój i wtedy znów zarzucasz mi niewłaściwą reakcję, spodziewając się czegoś więcej - irytacji, żalu. Nic nie mówię, nie histeryzuję, mój zewnętrzny głos zagłuszył huk łamiącego się serca, coś rozbryzguje się po całym moim ciele - to nie krew, a cierpienie.
|
|
 |
|
Opowiedz mi bajkę.O dziewczynie,która wygląda zupełnie jak ja.O kobiecie,która skradła Twoje serce i bez której nie wyobrażasz sobie życia.Przenieś mnie w słodki świat fikcji i stwórz najpiękniejszą z możliwych iluzji.Ja już oczyma wyobraźni widzę to szczęście malujące się na jej twarzy.Przecież to wielkie szczęście mieć miłość takiego człowieka jak Ty. Możesz nagiąć trochę rzeczywistość.Bajka to to przecież nic innego jak kłamstwo. Kłam więc. Mów mi jak bardzo kochasz mnie. Bohaterkę Twojej opowieści. Ze szczegółami snuj wizje nas wylegujących się w Twojej pościeli,trzymających się wszędzie za ręce i całujących się z ogromną namiętnością.Która nigdy nie może pomieścić się w naszych sercach. Wiem,że to wszystko nigdy nie będzie miało miejsca w realnym życiu,ale po prostu chcę usnąć spokojnie. Dać powiekom podstawę do stworzenia pięknego snu. Bo ja naprawdę mam już dosyć koszmarów dręczących mnie po naszym rozstaniu/hoyden
|
|
 |
|
Właściwie to dziękuję za to,że mnie zostawiłeś.Że pomimo moich starań nie wskórałam nic bo i tak odszedłeś.Że cierpiałam.Bo później jak nikt inny potrafiłam docenić pierwsze przebłyski słońca,które przebijały przez burzowe chmury.Nie.. Ja nie zwariowałam.Jestem Ci wdzięczna,że zrobiłeś sobie rachunek sumienia i doszedłeś do wniosku,że nie jesteś dla mnie odpowiedni.Rywalizowałam o Twoje względy długo.Póki nie zrozumiałam,że w miłości nie ma przecież rywalizacji.To ja powinnam być zawsze na pierwszym miejscu.Nie czuć się zagrożona w towarzystwie Twoich koleżanek.Z ranieniem kogoś kogo kochamy jest tak,że ta osoba najczęściej na to pozwala.Byleby tylko trwać u naszego boku.Tak było ze mną.A przecież nikt nie zasłużył na takie upodlenie.Nie potrafiłam wtedy myśleć rozsądnie.Miłość przysłoniła mi cały rozum i zdolność myślenia.Dobrze,że chociaż Ty zachowałeś zdrowy rozsądek.Nie sądziłam,że tak łatwo będzie mi to powiedzieć.Było minęło.I naprawdę nie wiem o co kiedyś było tyle łez/hoyden
|
|
 |
|
Umieram tu z wolna. To miejsce mnie pożera, jest jak złowroga otchłań, która nie pozostawia po sobie nadziei na cokolwiek lepszego, dopuszcza się całkowitej destrukcji. Upadam. Leżę tu, łzy płyną po lodowatych płytkach podłogi. Muszę wstać. Muszę biec, tylko nie mam nóg. Nie działają, nie mają motywacji. Boję się. Nie mogę tu zostać. Zginę tu. Zaczynam się czołgać, nie mogąc wstać. Mija kilka sekund, kiedy pojawia się kolejny paraliż. Pójdę... pójdę, jeśli zapewnisz, że dogonisz moje kroki i znów poczuję ciepło Twoich dłoni.
|
|
 |
|
Chcę położyć się koło Ciebie i po prostu opowiedzieć Ci o minionym dniu - słyszeć Twój śmiech i dopytywanie o coś z nutką niedowierzania, widzieć zdziwienie ustępujące rozbawieniu na Twojej twarzy. Obserwować Twoje oczy i słuchać jak podirytowanym głosem opowiadasz o rozegranym meczu, a jednocześnie uspokajająco mierzwić Cię po włosach. Przytulić się w końcu i słuchać Twoje serca, które być może stanowiłoby lekarstwo dla mojego łkającego teraz i bełkoczącego po cichu Twoje imię.
|
|
 |
|
Nie zarzucaj mi tylko, że Cię ignoruję. Nie odbieraj tego tak. Zrozum, że po prostu, gdy znajdujesz się w zasięgu moich dłoni, staram się ograniczyć reakcję organizmu do dreszczu przebiegającego wzdłuż kręgosłupa i karcę się w sobie, bo mózg już analizuje bodziec posłania łez do oczu.
|
|
|
|