 |
A Ty stój, tam gdzie stoisz nie mów mi już nic więcej. Niczego mi nie zabronisz i tak zrobię to jak zechcę.
|
|
 |
Odbieram, w słuchawce głos "wszystko spierdoliłeś", a dzwonię tylko po to, żeby sprawdzić czy żyjesz
|
|
 |
Czasem czuję zazdrość, lecz, to kwestią normalną gdy nie mogę czegoś zdobyć jak ktoś, to ma za darmo.
|
|
 |
Pragniemy rzeczy, których nie będziemy mieli i mamy to, czego w zasadzie nie chcemy.
|
|
 |
Budzę się wkurwiony, nie mam sił, a muszę wierzyć, że nonsens, w którym żyję ma cel, ma mnie zmienić.
|
|
 |
Znam Cię, a Ty mnie znasz również, świetnie, ale czy zastanawiałeś się, co kryje moje wnętrze?
|
|
 |
Tyle dobroci w jednym człowieku - szepnął. Zaprzeczała niemiłosiernie, ale po odwiedzinach w domu dziecka nie miała siły się wykłócać. Lubiła tam chodzić. Czuła, że staję się przez to lepsza. Uwielbiała ten świat - bez firmowych butów i markowych ciuchów. Cierpisz przez złą miłość w wieku 15 bądź 16 lat? One cierpią przez całe życie z bycia niekochanymi. Czasami nie rozumiem społeczeństwa, użalania i wiecznego przejmowania wyglądem - tylko dlatego, żeby powiedział nam ktoś, że ładnie wyglądamy? Wolę jak ktoś mówi, że ma "ładną" duszę. /cmw
|
|
 |
Kolejny monotonny wieczór. Stos zniszczonych kartek pergaminu oświetlających przez pobladłe światło jarzeniówki pokrywa moje biurko. Spierzchnięta warga drży nierównomiernie wypuszczając powietrze z ust. Oczy zlane już strumieniem łez konają błagając o sen, a ja nadal kartkuje dawne wpisy z pamiętnika. Pojawia się w nich słowo - imię, Twoje imię. Mimowolnie poruszam wolną dłonią wylewając na kartki mokre od łez plamę czerwonego wina. Besztam siebie. Przeklinam samą siebie w duchu jak mogłam być taka naiwna. Tak głupia, tak łatwowierna. Jak tak mogę? W końcu to Ciebie powinnam jebać do białego świtu za tak perfekcyjne spierdolenie mi życia. Jednak nie, nie potrafię. Blokujesz mnie. Choć Cię tu nie ma niszczysz mnie.Zabierasz mi nadzieję na lepsze jutro. / slonbogiem
|
|
 |
Zatruwasz mi powietrze. Dławię się nim. Umieram. / slonbogiem
|
|
|
|