 |
|
to nie był błąd w obliczeniach losu, to była miłość, frajerze.
|
|
 |
|
kiedyś dzwoniłeś do mnie o czwartej nad ranem, wyciągając na poranny spacer, tłumacząc, że o tej porze śnieg pada najromantyczniej.
teraz o czwartej nad ranem, siedzę na parapecie patrzący na ten romantyczny śnieg i wspominam, jak obiecywałeś, że tak będzie już do końca.
|
|
 |
|
najgorsza jest świadomość miłości do kogoś, kto cię nienawidzi. świadomość, braku panowania, nad własnymi uczuciami, nad własnym sercem.
|
|
 |
|
zaopiekujesz się mną.?
wystarczy, że będziesz przy mnie od czasu do czasu, mówiąc 'kocham'. to wszystko. wszystko, czego potrzebuję by żyć.
|
|
 |
|
mówisz, że ją kochasz, tylko po to by mnie zranić. oboje doskonale wiemy, że jest inaczej. zawsze lubiłeś kłamać. nigdy nie przyznawałeś się do swoich uczuć, zwłaszcza tych w moją stronę.
|
|
 |
|
gdyby nie było jutra, gdybym nie musiała ponosić konsekwencji, zabiłabym ją. wtedy nie miał byś wyboru, przyznałbyś się, że mnie kochasz, a ona była wymówką, żeby tylko mi pokazać, że twoje ego nie ucierpiało bo dostaniu kosza. ale jutro będzie. ty nadal z nią. a ja wciąż siedząc na parapecie z kubkiem gorącego kakao wpatrująca się w okno, zastanawiająca się 'co by było, gdyby'.
|
|
 |
|
wolę chodzić ze sztucznym uśmiechem na twarzy, który przyklejam codziennie wraz z malowaniem rzęs niż, tłumaczyć każdemu co mi jest, i jaką krzywdę mi wyrządziłeś.
|
|
 |
|
palę. przez ciebie.
najwyraźniej muszę być od czegoś uzależniona.
a papierosy, są na wyciągniecie ręki, w przeciwieństwie do ciebie.
|
|
 |
|
pozwól się pokochać.
na pewno ci nie odmówię. wiesz, że nigdy nie byłabym w stanie.
|
|
 |
|
założyłeś kapsel z tymbarku na palec, i obiecałeś wieczną miłość. a co zrobiłeś kolejnego dnia.? kupiłeś tej siksie brylantowy pierścionek i obiecałeś miłość dłużej niż wiecznie.
|
|
 |
|
yhym. miłość.
najpierw napisał, że kocha, a później tłumaczył się, że pomylił numery.
|
|
 |
|
kiedyś to ty będziesz kochał, a ja będę cię miała gdzieś, zobaczysz!
karma, robi swoje, parszywcu.
|
|
|
|