 |
prosiłam, błagałam by skończył. krzyczałam, robiłam mu wyrzuty. waliłam w niego pięściami, rzucałam wszystkimi możliwymi przedmiotami. płakałam, wychodziłam z siebie. a on? postawił mi ultimatum: rzuca to wracam, nie wracam nadal w tym siedzi. i gdy siedziałam na szpitalnym korytarzu zalana łzami dotarła do mnie pewna rzecz. weszłam do sali. 'kochasz mnie czy je?' - spytałam. 'przecież wiesz' - wyszeptał opadnięty z sił. 'to znaczy że jak wyjdziesz rzucasz to cholerstwo, a ja nie wracam. przepraszam'. [szyszuniaa]
|
|
 |
wracaj do mnie, proszę. [szyszuniaa]
|
|
 |
To był żart, a nie penis. Nie musiałaś go aż tak brać do siebie.
|
|
 |
widzę światło, które oświetla mój szlak i już nie zgubie się, ale przy mnie bądź cały czas
|
|
 |
nie mam pretensji, nie czuję nienawiści.
wszystkiego najlepszego, obcy jest mi smak zawiści
|
|
 |
"..bo masz we mnie trochę więcej niż przyjaciela i wroga"
|
|
 |
'Mogę Ci pokazać drugą stronę lustra
całkiem możliwe, że ich świat ze mną zbluzgasz'
|
|
 |
"Może nie zasługuje na to by mnie kochać..
bo cały czas widzisz skurwysyństwo w mych oczach.."
|
|
 |
odkąd Ty jesteś tu nie muszę się bać, ufam że będzie to wiecznie trwać.
|
|
 |
Gdy ludzie się boją przyjmują pozycję embrionalną mając nadzieję, że wtedy nic i nikt ich nie skrzywdzi. Mylą się. Wystarczy jedno zdanie. Słowo.
|
|
 |
Wszystko zamknięte jak pudełko zapałek. Cztery ściany, jedno okno, drzwi i łóżko.
|
|
|
|