 |
dzień w dzień moje serce cierpi na poważny niedobór Ciebie
|
|
 |
i z calego serca, nienawidzę tego czasu, którego nie spędzamy razem
|
|
 |
i nawet nie wiesz, jak jest mi strasznie głupio przed samą sobą, kiedy piszę Ci miłej zabawy, jak gdzieś wychodzisz ze znajomymi, a zwłaszcza z koleżankami, a w sercu pragnę, abyś tego czasu mile nie spędził. bo przecież nie spędzasz go razem ze mną..
|
|
 |
jedna jest tylko ślina, jeden zapach dojrzałego owocu, kiedy czuję, jak drżysz obok mnie niby księżyc odbijający się w wodzie.
|
|
 |
jeżeli dusimy się w krótkim, gwałtownym wspólnie schwyconym oddechu – ta sekundowa śmierć jest piękna.
|
|
 |
przez tę sekundę wiem, kim jestem, bo znakomicie wiem, kim nie jestem.
|
|
 |
jakim cudem tu jesteśmy, jak mogliśmy spotkać się tu dziś, jeżeli nie przez prostą grę złudzeń, reguł przyjętych i uznanych, talią kart w ręku obłąkanego.
|
|
 |
a wiatr wiał nam w twarze deszcz wyrzeczeń, pożegnań i biletów metra.
|
|
 |
I jeżeli całujemy się aż do bólu – jest to słodycz, a jeżeli dusimy się w krótkim, gwałtownym wspólnie schwyconym oddechu – ta sekundowa śmierć jest piękna.
|
|
 |
Muszę znosić codzienny wschód słońca. To potworne. To nieludzkie.
|
|
 |
Tak, jakby w miłości mogło się wybierać, tak jakby to nie był piorun, który strzela w ciebie i zostawia cię zwęglonego na środku patio.
|
|
|
|