|
niby stały w uczuciach, ale jednak dwulicowy gówniarz, który za wysoko się ceni.
|
|
|
za każdym razem, gdy słyszę po godzinie dwudziestej trzeciej dźwięk wiadomości, przez głowę przechodzi mi myśl, że może to on. i jak zwykle rozczarowanie. czego ja oczekuję? jego już nie ma.
|
|
|
a papieros, tylko symbolizował fakt, że miłość, odebrała jej życie.
|
|
|
to właśnie on, skradł jej cały świat, życia sens, oddech, oczu blask. to on rzucił na nią czar, by strącić w przepaść. to on, przecież winny jest wszystkich cichych łez, które skrywają w sobie dusze zranionych kobiet.
|
|
|
otwierasz oczy i czujesz życia ucisk, wychodząc z domu nie wiesz, czy w ogóle wrócisz.
|
|
|
palę papierosa za papierosem. podoba mi się ta powolna śmierć. mam wrażenie, że mam kontrolę nad życiem. nad jego końcem.
|
|
|
myślisz o mnie czasem? o moim uśmiechu, o tym, że za mną tęsknisz?
|
|
|
kiedyś się obudzę i znikną problemy, wiem to. ciągłe wkurwienie stanie się legendą.
|
|
|
była tak cholernie skomplikowana, jedna wielka chodząca sprzeczność, która nie wiadomo jak zareaguje w danej sytuacji. jej stan był zależny od kąta padania promieni słonecznych, kierunku wiejącego wiatru, ilości potknięć o własne wspomnienia.
|
|
|
wyjść rano do sklepu po chleb i już nigdy nie wrócić. uciec gdzieś do Las Vegas i zarabiać na oszukiwaniu ludzi.
|
|
|
co prawda, nie lubię cierpieć, ale chętnie znowu wpadłabym w twoje ramiona .
|
|
|
jeśli twoim zdaniem jestem piękna, a ty moim, również niebrzydki, to możemy tak stać i gapić się na siebie w nieskończoność. w sumie to nie będę miała nic przeciwko.
|
|
|
|