|
Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ciężko było przyjąć Twoje zasady gry i zacząć strzelać Twoją bronią. Byłam kiedy tylko tego chciałeś. Odpisywałam, odpowiadałam, wychodziłam, spotykałam się - wtedy gdy Ty miałeś na to ochotę. Chuj, że gdy ja chciałam trochę Twojej obecności - oddalałeś się i wyrzucałeś mnie w najbliższy kąt. Koniec, naprawdę ja już mam tego dosyć. Nie będzie odpisywania, nie będzie patrzenia na Ciebie na korytarzach, nie będzie przyśpieszonego bicia serca gdy się uśmiechniesz, nie będzie niczego! Już ja oto zadbam. / mabelle
|
|
|
Umieram, ale podnoszę kieliszek i wszystkim wam ze złamanym sercem, salutuję.
|
|
|
Nie jestem silna. Nie potrafię udawać obojętnej. Wręcz przeciwnie - jestem krucha, słaba i wszystko biorę do siebie.
|
|
|
nie dam nikomu tego zniszczyć, za długo pracowałam nad każdym szczegółem, elementem, częścią tej więzi, by jakiś idiota mógł to spieprzyć jednym ruchem.
|
|
|
stali na zakręcie, kilku moim kumpli, On, niektórych w ogóle nie znałam. – cześć, mała. – przywitał się jeden, obejmując mnie prawą ręką w pasie. poczułam wewnętrzna satysfakcję. patrzyłeś. – siema wszystkim. – odparłam z uśmiechem. – zajarasz? – zapytał, blondyn, którego nie widziałam nigdy na oczy. wyjmowałam papierosa z pudełka, kiedy mój ex ukochany, wyrwał mi go z ręki, i mierząc spojrzeniem tamtego syknął ‚nie zajara’. uderzyłam Go w ramię. – co Cię obchodzi czy pale? – rzuciłam wściekła. odwrócił się do mnie. szybkim ruchem wziął moją twarz w dłonie i zaczął zawzięcie całować. w końcu zdołałam się od Niego oderwać. – już wiesz, co mnie to obchodzi? – szepnął, po czym oddał papierosa blondynowi. – i spróbuj Jej go dać… – zagroził, odchodząc.
|
|
|
Nie obiecuję ci, że zapomnisz. Nigdy nie zapomnisz, ale nauczysz się żyć z tą świadomością. Będziesz mogła patrzeć na niego i słuchać jego głosu, a później odejdziesz, by pocałować człowieka, który zastąpi jego miejsce… Nie obiecuję ci, że już nigdy nie będziesz o nim myślała. Będziesz, ale ze spokojem…Obiecuję ci, że nauczysz się żyć bez niego. I nie potrzebujesz nikogo, bo sama to potrafisz.
|
|
|
nie ważne ile nas znają, nie ważne jak bardzo kochają, ważne jest to, że w chwili w której udajemy szczęście oni wiedzą, że jest udawane..
|
|
|
schodziłam jak codzień po schodach , słuchając piosenki lecącej w słuchawkach . minęłam sklepik szkolny i nagle ktoś zaciągnął mnie w lukę pomiędzy szafkami . zobaczyłam Jego z łobuzerskim uśmiechem i tym piorunującym spojrzeniem . – co ty mi robisz ? . – wyciągając słuchawki z uszu próbowałam opanować emocje . niespodziewanie przybliżył się do mojej twarzy . – chciałem się przywitać . – nie przestawał się uśmiechać . – no cześć . – uniosłam jedną brew odwzajemniając uśmiech i próbowałam daremnie zabrać jego rękę , która cały czas trzymała moje ramię . – no ej . – zacisnął obydwie dłonie ma moich ramionach opierając mnie plecami o szafki i zagrodził sobą drogę . – buzi . – wręcz zarządał . – zagryzłam wargę po czym stając na palcach musnęłam jego wargi . – to takie trudne ? – jedną rękę położył mi na biodrze całując w miejsce za uchem . – zamknęłam oczy starając się równomiernie oddychać . . – nawet nie wiesz jak .. – szepnęłam .
|
|
|
|