 |
nie będzie cudownie. będę się wiercić, a po godzinie zabiorę Ci całą kołdrę. rano obudzisz się z kilkoma siniakami wyprodukowanymi przez mój łokieć. mimo to, proszę, wytrzymaj. złap mnie za biodro, kiedy wczuję się na tyle w sen, że omal co nie spadnę z łóżka. gdy pochłoną mnie koszmary, obudź mnie. przytul i zetrzyj pierwsze łzy z twarzy, całując w czoło i zapewniając, iż wszystko gra, wszystko jest w porządku, że jesteś.
|
|
 |
wymieniając swoje wady, podawał uzależnienia. wszystkie zgony na imprezach wsadził do jednego worka, który, zaczepiony na ramieniu, miał być jego walizką w podróży do piekła. przy jego pokorze, czułam się tylko jak przeklęta wręcz grzesznica, która wcale nie żałowała swoich przewinięć, a na liście słabości wpisywała wyłącznie jego imię. taszcz tu jego osiemdziesiąt i trochę kilo do samego piekła-przerzucam się na fajki.
|
|
 |
oczy przemawiające światopoglądem różnym od mojego, ... zawierające cały mój świat.
|
|
 |
jednym słowem? pustka. dokładniej? pustka - coś, co usilnie staram się zdefiniować i czego próba za każdym razem wgniata moje serce w mostek. zaprosiłam ją. za dużą ilością czasu wysłałam jej krótkie zaproszenie w delikatnej kopercie, pachnącej jego perfumami, jakby uwydatniając to, czego tak cholernie mi tego wieczoru brakuje.
|
|
 |
pozostało mi oglądanie zawodów przez szkło telewizora i dziecinne marzenia o własnych rękawicach. dziękuję
|
|
 |
dobra mała, ogarnij się. świat nie kończy się tylko na nim. masz przyjaciół, którzy Cię nie zostawią i rodzinę. przestań siedzieć i wspominać, tylko rusz dupę i nie spierdol wszystkiego jeszcze bardziej.
|
|
 |
- co byś zrobiła gdyby wrócił? - zgodziłabym się, ale już nigdy bym mu nie zaufała
|
|
 |
przepraszam, nie dałam rady. po co Ci to było? odejdź, daj mi spokój, to boli. teraz siedzę sama i obwiniam się za to co zrobiłam. nie chciałam Cię uderzyć. chcę zrozumieć o co Tobie chodzi. błagam daj mi czasu. nie potrafię od tak przestać Cię kochać. już lepiej idź do swojej ukochanej, a mi daj spokój.
|
|
 |
tak trudno to zauważyć? minęło prawie 11 miesięcy odkąd się nie widzimy codziennie, odkąd nie piszemy. a Ty wciąż nie możesz zrozumieć, że nie chcę mieć z Tobą do czynienia? nie chcę Cię spotykać, witać się, żegnać, słuchać Twoich beznadziejnych komplementów. nie chcę, rozumiesz? kolejny raz spotkamy się na ulicy gdy będziesz szedł z kolegami, lub na imprezie i będziesz udawał, że się nie znamy. zastanów się co chcesz. jak się wstydzisz cokolwiek okazywać przy kumplach, to spoko, ale kochanie wypierdalaj z lizustwem sam na sam. bo to dzięki Tobie, cholernie się boję własnych uczuć. po raz kolejny zjebałam coś na czym mi cholernie zależało. wielkie dzięki! mam prośbę: zniknij z mojego życia raz na zawsze z taką łatwością jak złamałeś mi serce. już za dużo przez Ciebie straciłam.
|
|
 |
Mało snu, bo dopiero nad ranem zapadam w stan drzemania i dziś łażę z wdziękiem zmokłej kury. Lekcje odbywałam jak ciężkie roboty. Zgnębienie dusi, sprawia, że człowiek usuwa się, kurczy, nędznieje. Postanowiłam z tej dusznej ciasnoty, gdziem była zatarasowana przez gorzką wiadomość, siłą się wydobyć. / Ludzie Bezdomni
|
|
 |
Daj mi spokój, zostaw, puść mnie
Nie potrafię odpowiadać uśmiechem na uśmiech / Pih
|
|
 |
najbardziej boję się tych chwil gdy jestem całkiem sama. boję się powracających wspomnień. skrzydlate świnie. "kocham cię" oczekujące na odpowiedź. spacery. spotkania. słowa. gesty. obietnice. plany. wszystko. nie powiem, że nie, bo to boli.
|
|
|
|